Beniaminek Ekstraklasy dobrze rozpoczął spotkanie z wiceliderem Ekstraklasy. Atakował, grał szybko i stwarzał sobie bramkowe sytuacje pod bramką Mariana Kelemena. Goście dali się wyszumieć sosnowiczanom, po czym sami ruszyli do ataków. Do przerwy na listę strzelców wpisał się Karol Świderski. Dwa kolejne gole na początku drugiej połowy załatwiły sprawę.Wprawdzie gospodarze poderwali się do ataków po wejściu na boisko Sanogo po godzinie gry, ale strat nie udało się już odrobić i Jaga wygrała ostatecznie 4-1. Najlepszy snajper Zagłębia tak skomentował swoją bramkę. - Otrzymałem piłkę, stworzyła się wolna przestrzeń i uderzyłem. Cieszę się z bramki, ale niestety w ostatecznym rozrachunku okazało się, że niewiele pomogło to drużynie. Tak, że jest duże rozczarowanie i nie ma jakichś powodów do zadowolenia czy satysfakcji. Co do mnie, to nie grałem od początku, bo nie byłem w stu procentach zdrowy. W ostatnim tygodniu trenowałem dwa razy i nie byłem przygotowany do tego, żeby przebywać na boisku od początku i walczyć przez dziewięćdziesiąt minut. Co do mojej gry, to zawsze staram się dawać z siebie wszystko, tak, żeby pomóc zespołowi. Szkoda, że nie udało się to w meczu z Jagiellonią - żałował Sanogo.Czołowego snajpera Ekstraklasy zapytaliśmy się, co stało się z Zagłębiem na początku drugiej połowy, kiedy sosnowiczanie tak łatwo dali sobie wbić dwa gole? - No cóż, chyba zabrakło koncentracji. Wyszliśmy na boisko, ale myślami byliśmy jeszcze w szatni. Trzeba też pamiętać, że graliśmy z bardzo mocnym przeciwnikiem. To powinna być nauka przed kolejnym spotkaniem. Musimy się teraz jak najlepiej przygotować do następnego ligowego meczu - podkreśla Sanogo. Kolejnym rywalem Zagłębia, które po 14 ligowych kolejkach zamyka ligową tabelę z 11 punktami na koncie będzie w sobotę Wisła Płock na wyjeździe.Michał Zichlarz