Litewski szkoleniowiec Valdas Ivanauskas w grudniu mówił, że jego podopiecznych czeka "misja niemożliwa". "Tę misję trzeba wziąć w cudzysłów. Podchodzimy do tego tak, że wszyscy już nas pogrzebali, a nagle trup poruszył ręką i teraz nie wiadomo, co będzie" - dodał. Klub już przed startem przygotowań ogłosił zatrudnienie trzech graczy: gruzińskiego napastnika Giorgi Gabedawy i dwóch Słowaków - Lukasa Gressaka (defensywny pomocnik) oraz Martina Totha (środkowy obrońca). "Zaczęliśmy pracować nad wzmocnieniami już w połowie listopada i stąd pozornie szybki efekt. Kolejne zmiany nastąpią przed wznowieniem rozgrywek" - zauważył prezes. Sosnowiczanie jesienią w 20 meczach zgromadzili 12 punktów. W październiku doszło do zmiany trenera - Ivanauskas zastąpił Dariusza Dudka. "Zabrakło mi doświadczenia na tym poziomie, a przede wszystkim upragniony awans do Ekstraklasy spowodował, że poczuliśmy spełnienie, co było w tym momencie słabością, bo jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Zabrakło tzw. chłodnej głowy" - przyznał Jaroszewski. Wskazał, że ma czasami "sentymentalno-romantyczne" podejście do futbolu, stąd decyzja, by zawodnicy, którzy wywalczyli awans dostali szansę gry w Ekstraklasie. "Z perspektywy półrocza to było błędne założenie. Byliśmy porównywani do Górnika Zabrze, który grając młodym składem jako beniaminek rok wcześniej był czwarty na koniec sezonu Ekstraklasy. Też awansowaliśmy z dalszego miejsca taką szarżą. Ale coś takiego, jak w Zabrzu zdarza się rzadko. Poza tym tam byli Rafał Kurzawa i Igor Angulo, którego w Ekstraklasie nikt nie znał. I bardzo dobrze zaczęli sezon, bo od wygranej z Legią. Młodzież nabrała na starcie pewności, a nasza - wręcz przeciwnie. Ekstraklasa szybko nas zgasiła" - analizował. Jego zdaniem w klubie konieczne jest zimą zbudowanie nie tylko silniejszej personalnie drużyny, ale też atmosfery, mentalności zespołu. "A to najlepiej zrobić poprzez zwycięstwa. Po pięciu latach pracy w klubie wiem, że nie ma jednej matrycy, która sprawdzi się zawsze. Trzeba reagować na bieżąco. Jeżeli ludzie, którzy przyjdą, stworzą drużynę, to jestem optymistą. Jeśli się tego nie uda zrobić, będzie ciężko" - zaznaczył. Jego zdaniem jesienią Zagłębie nie miało w składzie pełnowartościowych zmienników. "Przy dobrej dyspozycji poziom ekstraklasowy prezentowała jedenastka, która wyszła na ostatni w minionym roku mecz z Legią, zakończony porażką 2-3. Nie mieliśmy ławki, nie było z czego brać. To powodowało, że nie potrafiliśmy często dociągnąć meczów do końca" - ocenił Jaroszewski. Podkreślił, że nikt w klubie nawet nie pomyślał o tym, że skorzysta na kłopotach krakowskiej Wisły, której licencja została zawieszona. "Dobre czasy Zagłębia kojarzą mi się m.in. z meczami właśnie z Wisłą. Nikt w Sosnowcu nie czeka, że krakowianie zostaną wycofani z rozgrywek czy coś innego się stanie. Przeciwnie, czekamy na spotkanie z "Białą Gwiazdą" na boisku, gdzie będziemy chcieli udowodnić swoją wyższość" - dodał. Porównując prowadzenie klubu w różnych klasach rozgrywkowych stwierdził, że każda zmiana niesie nowe doświadczenia. "Teraz jest trudniej o tyle, że błędy w drugiej czy pierwszej lidze można było bardzo łatwo naprawić, wyprostować. Także w kwestiach finansowych. W drugiej byliśmy potentatem, w pierwszej - więcej niż przeciętniakiem. Teraz każda poprawa jakości kosztuje dużo. Jeśli chcemy być w tym luksusowym gronie, to musimy zdać sprawę, że nie ma taniego luksusu. Ale też nie może nam się zagotować głowa na tyle, żeby płynność spółki mogła być zagrożona" - tłumaczył Jaroszewski. Przypomniał, że należące w ok. 95 procentach do samorządu miasta Zagłębie to nie tylko drużyna piłkarska, ale też ekstraligowi hokeiści i stale rozrastająca się akademia futbolowa. Sosnowiczanie 15 stycznia w czasie rozpoczętych w poniedziałek przygotowań pojadą na dwutygodniowy obóz do chorwackiego Medulina. Pierwszy ligowy mecz rozegrają 9 lutego na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy Autor: Piotr Girczys