Reprezentant Polski opowiada także o grze Chrobrego, swoich kontuzjach, ocenia poziom polskiej ekstraklasy i zdradza plany na przyszły sezon. - Azoty Puławy i Piotrkowianin to jedyne zespoły, którym nie udało się Wam w tym sezonie urwać ani punktu. Czy jest w ich grze coś, co Chrobremu wybitnie nie leży? Paweł PIWKO: To prawda, z tymi zespołami przegraliśmy wszystkie rozgrywane mecze. Jest to o tyle dziwne, że potrafimy sobie radzić z o wiele lepszymi drużynami, natomiast te dwie wybitnie nam nie leżą. Myślę, że olbrzymie rezerwy są w motywacji i podejściu do meczów z teoretycznie słabszymi zespołami - to w tym sezonie mocno się na nas zemściło! - Do Piotrkowa Trybunalskiego jechaliście w dniu rozegrania meczu decydującego o zajęciu 5. miejsca na zakończenie sezonu. Siedem godzin w autobusie chyba nie pomogło Wam w odniesieniu zwycięstwa? - Być może miało to wpływ na nasza postawę, ale nie przeceniałbym tego faktu - w sezonie zasadniczym jechaliśmy dzień wcześniej, a i tak schodziliśmy z parkietu jako pokonani. Piotrków pod okiem trenera Kisiela gra całkiem fajną i dobrą piłkę - to chyba jest główna przyczyna naszej porażki. - Czy można powiedzieć, że ten sezon jest dla Chrobrego zupełnie nieudany? Bez względu na to czy zajmiecie piątą czy szóstą pozycję. - Czy zupełnie nieudany? Nie powiedziałbym tak. Oczywiście na fali sukcesu z poprzedniego sezonu zapowiadaliśmy walkę o medale, ale obecny sezon mocno to skorygował. Są nowi ludzie i potrzebujemy zgrania, a dodatkowo niemal każdy z zawodników w ciągu sezonu zmagał się z poważną kontuzją - chyba tylko w jednym meczu mieliśmy wszystkich zawodników do dyspozycji. Te wszystkie czynniki sprawiły, że niestety nie włączyliśmy się do walki o medale, choć mecze play-off z Vive Kielce pokazały, że wiele nam nie brakowało - może tylko odrobiny szczęścia. - Czy nie przeszkadzały trochę polityczne perturbację wokół klubu? Nagła zmiana prezesa, rezygnacja kolejnych członków zarządu, którzy pracowali na sukces tego klubu... - Myślę, że to całe zawirowanie wokół klubu nie miało większego wpływu na nas i naszą grę. Owszem, pojawiły się pewne niepokoje i pytania "co dalej?", ale wszystko zostało niemal natychmiast wyjaśnione i w zasadzie my, jako zawodnicy, tych zmian na własnej skórze nie odczuliśmy. - Jak ocenisz swoją postawę w tym sezonie? W rozwinięciu skrzydeł przeszkadzały Ci chyba kontuzje... - Ciężko jest ocenić samego siebie i raczej pozostawię to trenerowi, zarządowi i kibicom. Na pewno mogłem wydusić z siebie dużo więcej, gdyby nie wspomniane już kłopoty zdrowotne. - Mniejsze i większe urazy trapiły Cię zwłaszcza przed zgrupowaniami kadry. Prawdopodobnie tylko przez nie pojechałeś na mistrzostwa świata. Co czułeś oglądając kolegów przed telewizorem? - To prawda - ten sezon był wyjątkowo pechowy pod względem kontuzji. Mam nadzieję, że ten okres mam już jednak za sobą. Na pewno pokrzyżowało to moje plany i przekreśliło wyjazd na MŚ, choć wcale nie jest powiedziane, że znalazłbym się w kadrze na te właśnie zawody. Na pewno mocno bym walczył o wyjazd, niestety zdrowie nie pozwoliło mi nawet stanąć do tej walki. Takie jest życie sportowca, ale trzeba szybko się podnieść i walczyć dalej. Oglądając w telewizorze wyczyny kolegów czułem wielką i niepohamowana radość. Serce rosło od patrzenia jak kolejno odprawiali z kwitkiem zespoły ze ścisłej światowej czołówki! Oczywiście były tez chwile refleksji - co by było gdyby... Ale to już historia! - Nie odnosisz wrażenia, że sukces reprezentacji Bogdana Wenty został troszkę zaprzepaszczony? Miał być sponsor ligi, ale zrobiło się na ten temat cicho. Widoków na lepsze jutro ani widu, ani słychu... - Jest pewne wrażenie niedosytu - gdzieś ta cała machina pod nazwą "piłka ręczna" nie dostała takiego rozpędu jakiego się wszyscy spodziewaliśmy i jakiego oczekiwaliśmy. Są też jednak dobre strony - przecież w tym roku była chyba rekordowa ilość transmisji telewizyjnych z meczów ligowych, play-off i reprezentacyjnych. To może marne pocieszenie, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że taki kurs zostanie utrzymany, bo przecież telewizja w największym stopniu przyczynia się do popularyzacji naszej dyscypliny. - Twój niedawny klubowy kolega z Chrobrego - Michał Jurecki po zakończeniu sezonu wyjedzie najprawdopodobniej do Niemiec. Myślisz, że zrobi taką karierę jak jego starszy brat, Bartek? - Zarówno Michał, jak i Bartek, są moimi kumplami. Oprócz tego, że są dobrymi zawodnikami, są przede wszystkim fajnymi ludźmi, na których zawsze można liczyć. Znając ich charaktery - zadziorność i pracowitość, myślę że wiele sukcesów jeszcze przed nimi! Michał ma warunki ku temu, by bardzo szybko się zaaklimatyzować w Bundeslidze i odnosić takie same sukcesy jak jego brat Bartek, za co mocno trzymam kciuki! - Michał gra teraz w Vive, które po raz kolejny z rzędu zawiodło w lidze. Z czego, Twoim zdaniem, wynika fakt, że klub tak dobrze poukładany finansowany, z gwiazdami szczypiorniaka, z piękną halą czwarty rok z rzędu nie może zdobyć mistrzostwa? - To trudne pytanie, ale tak na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że brak tam ciągłości, jeżeli chodzi o skład personalny, jak i osobę trenera. Zespołu nie da się zbudować w ciągu miesiąca. Przeważnie potrzeba na to lat, a najlepszymi przykładami na to są postawa Chrobrego w zeszłym sezonie, gdzie graliśmy trzeci sezon w niezmienionym składzie oraz w obecnym - Olimpia Piekary Śląskie i Zagłębie Lubin, które skład ma wykrystalizowany od kilku lat, a w tym sezonie pewnie kroczy po tytuł mistrzowski. - Kto Twoim zdaniem zdobędzie Mistrzostwo Polski w sezonie 2006/2007? Wisła czy Zagłębie? - Wydaje mi się, że Zagłębie Lubin, które sprawia wrażenie zespołu bardziej świeżego i mającego więcej atutów. Nie przekreślałbym jednak jeszcze Płocka, który we własnej hali nie przegrywa, a jeżeli doprowadzi do piątego meczu to wszystko się może zdarzyć. - Kibice po drugim meczu narzekali, że poziom finałowych meczów jest żenująco niski. Zgodzisz się z tym? - Trudno powiedzieć. Oglądaliśmy przecież sporo walki, ładne akcje, wspaniałe interwencje bramkarzy. Zdarzały się też dziwne straty i wręcz niezrozumiale decyzje niektórych zawodników, ale to jest właśnie cecha meczy o najwyższą stawkę! Połowicznie mogę się jednak z tym stwierdzeniem zgodzić, bo co do poziomu, to zawiodła trochę Wisła. - Czy gdyby Wisła Płock w finale mistrzostw Polski przed rokiem grała na takim poziomie jak teraz Chrobry zdobyłby tytuł?? - Nie ma co gdybać. Mieliśmy swoja szansę rok temu i jej nie wykorzystaliśmy. Wisła była lepsza i tyle. - Grasz w ekstraklasie nie od dziś. Czy rzeczywiście poziom ligi z każdym kolejnym sezonie się obniża? - Nie wiem czy obniża, ale na pewno się wyrównuje. Finał mistrzostw Polski już od kilku lat nie jest wewnętrzną sprawa pomiędzy Wisłą i Vive, co moim zdaniem, tylko uatrakcyjnia rozgrywki. Sezon pokazał, że trzeba się liczyć z każdym przeciwnikiem i wszędzie można stracić punkty! Do ścisłej czołówki dołączyło Zagłębie Lubin i oby jak najwięcej ekip poszło ich śladem. Wtedy nie będziemy narzekać na nudę i poziom rozgrywek. - Po tym sezonie kończy Ci się kontrakt z Chrobrym. Wiesz już gdzie będziesz grał w przyszłym sezonie? W przyszłym sezonie będę reprezentował barwy Chrobrego Głogów. Jest to już w stu procentach przesądzone! Rozmawiał: Kuba JONIEC