- To jest doniosły dzień dla Londynu - powiedział Blair, który wiadomość o zwycięstwie stolicy Anglii dostał w szkockim Gleneagles, gdzie przebywa na szczycie G-8. - To fantastyczna sprawa. Jestem bardzo podekscytowany - dodał Blair, który w poniedziałek, razem z żoną Cherie, lobbował w Singapurze (tam odbywała się sesja MKOl), za kandydaturą Londynu. Na krótko przed ogłoszeniem miasta, które będzie gospodarzem igrzysk olimpijskich w 2012 r., wyszedł z sali telewizyjnej luksusowego hotelu, gdzie oglądał transmisję z posiedzenia Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Singapurze. Walka o organizację igrzysk olimpijskich rozgrywała się w końcówce między dwoma miastami - Paryżem i Londynem. - Po prostu nie mogłem dłużej się temu przyglądać. Tamten typ potrzebował tyle czasu, żeby otworzyć kopertę (ze zwycięskim miastem) - powiedział potem Blair. A kiedy dowiedział się wreszcie, że Igrzyska odbędą się w Londynie, nie posiadał się z radości. - W mojej pracy rzadko się zdarza, że wymachuje się rękami, tańczy z radości i obejmuje stojącą akurat najbliżej osobę! - stwierdził. To już druga dyplomatyczna porażka Paryża z Londynem. W czerwcu, głównie z powodu sprzeciwu Blaira, nie uchwalono budżetu Unii Europejskiej na lata 2007-13. Niespełna godzinę później brytyjski premier spotkał się z dziennikarzami jako wielkoduszny zwycięzca. Najpierw pogratulował i podziękował burmistrzowi Londynu Kenowi Livingstone'owi, jednemu ze swych najzacieklejszych krytyków, który prezydenta George'a W. Busha nazwał kiedyś "najniebezpieczniejszym człowiekiem na Ziemi". Potem oparł się pokusie odpowiedzi na wiele pytań, dotyczących prezydenta Francji Jacquesa Chiraka. Reporterzy chcieli wiedzieć, czy Blair nie musi się teraz obawiać, że francuski prezydent weźmie na nim odwet na szczycie G- 8 w Gleneagles, uciekając się do taktyki totalnej blokady. Ale Blair nie dał się sprowokować. - Wkrótce będę rozmawiał z prezydentem Francji. Ściśle współpracujemy. Tyle Blair powiedział publicznie. To, co naprawdę myślał, wolał zachować dla siebie. Nie dalej jak w poniedziałek wyszło na jaw, że Chirac zabawiał w Kaliningradzie swych starych przyjaciół Władimira Putina i Gerharda Schroedera dykteryjkami o fatalnej brytyjskiej kuchni. Brytyjska prasa bulwarowa zareagowała na to antyfrancuską salwą pierwszej wielkości. W tych warunkach pozostali wysocy rangą politycy w Gleneagles bardzo uważali, żeby nie popełnić jakiejś niezręczności. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso podkreślił, że ważne jest przecież, iż w Singapurze wygrało jedno z miast europejskich. Chirac przekazał z samolotu, którym leciał do Gleneagles, wiadomość, że życzy Brytyjczykom "wiele szczęścia".