Pyrek wyrównała swój rekord życiowy - 4,75, ale nie wystarczyło to, żeby wskoczyć za podium. Mistrzynią świata została Rosjanka Jelena Isinbajewa. "Skoczyłam wysoko, ale powinnam to zrobić w pierwszej próbie. Wtedy byłby medal. Nie mam sobie nic do zarzucenia, zrobiłam co mogłam. Jestem wykończona. Tyle emocji mnie to kosztowało, po co?" - podkreślił Pyrek. "W pierwszych dwóch próbach na 4,80 byłam bardzo bliska powodzenia. Ale takie to już moje zezowate szczęście. Byłam chyba najbliżej ze wszystkich atakujących tę wysokość dziewczyn. Zabrakło dotyku palca bożego. Niepotrzebne okazały się próby na 4,70" - dodała. "Teraz czeka mnie jeszcze sporo startów m.in. w Złotej Lidze. Mam o co walczyć. Jestem najbliżej w karierze wysokości 4,80. Mam jeszcze motywację, by tyle w tym sezonie skoczyć" - stwierdziła Pyrek.