"Już w trakcie meczu miałem świadomość, że jestem blisko swojego rekordu. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. To dla mnie liczy się najbardziej. Zwykle dobrze gra mi się przeciwko Celtics. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Bostonu wracają wspomnienia z występów w Orlando Magic, bo wtedy mierzyłem się z nimi wyjątkowo często" - powiedział Gortat. Łodzianin spędził na parkiecie 38 minut. Trafił 10 z 18 rzutów z gry oraz wszystkie cztery wolne. Miał także 12 zbiórek. Obie drużyny nie stworzyły porywającego widowiska. Łącznie miały aż 39 strat. Celtics pozbawieni leczącego kontuzję Rajona Rondo grali nieporadnie w ataku. Najskuteczniejszy w ich ekipie był Ray Allen - 14 pkt. Dla Suns było to szóste zwycięstwo w sezonie. Na koncie mają też dziewięć porażek i w Konferencji Zachodniej zajmują dopiero 12 miejsce. "Musimy zacząć częściej wygrywać, bo jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Oczekiwania wobec nas nie są duże, ale musimy postarać się lepiej grać. Ostatnio przegraliśmy we własnej hali kilka meczów, które powinniśmy byli wygrać. Teraz musimy tę stratę nadrobić w starciu z silniejszymi ekipami" - przyznał Gortat. Kobe Bryant zdobył 30 punktów w wyjazdowym meczu z Orlando Magic, ale jego Los Angeles Lakers przegrali 80:92. "Jeziorowcy" wyjątkowo słabo rozpoczęli spotkanie. W pierwszej kwarcie zdobyli zaledwie 10 punktów. Prowadzeni przez Dwighta Howarda (21 pkt i 23 zb.) Magic kontrolowali przebieg gry i szybko uzyskanej przewagi już nie oddali. Przegrał także inny zespół z "Miasta Aniołów" - Los Angeles Clippers. We własnej hali uległ Minnesota Timberwolves 98:101, choć na pół minuty przed ostatnią syreną wygrywał trzema punktami. "Leśne Wilki" triumf zawdzięczają piorunującej końcówce w wykonaniu Ricky'ego Rubio i Kevina Love. Hiszpan w całym spotkaniu trafił do kosza z gry tylko raz na 11 prób, ale za to w samej końcówce doprowadzając do remisu. Chwilę później równo z końcową syreną celnym rzutem za trzy popisał się Love, który także w tym meczu nie błyszczał. Pierwszej porażki w sezonie na własnym parkiecie doznali San Antonio Spurs, którzy niespodziewanie ulegli Sacramento Kings 86:88. Gości do zwycięstwa poprowadził Tyreke Evans, który uzyskał 23 pkt i 11 zbiórek.