Tym samym tercet legionistów znalazł się w dość ekskluzywnym gronie piłkarzy, którzy w przeszłości byli karani odsuwaniem od gry. Wystarczy wymienić: Ernesta Wilimowskiego, Jerzego Gorgonia, Andrzeja Szarmacha, Dariusza Dziekanowskiego czy Tomasza Frankowskiego. Zazwyczaj za złe wyniki zespołu odpowiada szkoleniowiec. Raz na jakiś czas szefowie klubów starają się jednak pogrozić palcem piłkarzom. Efekty są różne i tak - jak mawiał Orest Lenczyk - na końcu zawsze przegrywa trener. Karanie piłkarzy za występki poza boiskiem ma długą tradycję. Zabiegi takie stosowano jeszcze wówczas, kiedy futbol w Polsce był zabawą dla amatorów, więc - teoretycznie - mogli oni robić w wolnym czasie, co chcieli. Przez pijaństwo nie pojechał na igrzyska Dotkliwej kary - za pijaństwo - nie uniknął najwybitniejszy przedwojenny polski piłkarz z Ruchu Chorzów - Ernest Wilimowski. W 1936 roku został wyrzucony z kadry olimpijskiej za pijaństwo po ligowym meczu, a tuż przed innym spotkaniem z Cracovią, który został przegrany przez "Niebieskich" 0-9. Można śmiało powiedzieć, że nieobecność na igrzyskach w Berlinie tak znakomitego snajpera, jak Wilimowski, kosztowała naszą reprezentację olimpijski medal (skończyło się na czwartym miejscu). Sprawa dyskwalifikacji Wilimowskiego wzbudziła kontrowersje wśród historyków futbolu. Dwaj inni uczestnicy popijawy - Teodor Peterek i Gerard Wodarz do Berlina pojechali. Andrzej Gowarzewski w swojej historii Ruchu twierdzi, że było to uderzenie PZPN-u w Ruch, który w latach 30. bezwzględnie dominował w ligowym futbolu. Górski postraszył Musiała W 1974 roku Orły Górskiego zadziwiały świat podczas mistrzostw świata w Republice Federalnej Niemiec. Po zwycięstwie 2-1 nad Włochami trener Kazimierz Górski dał zawodnikom wolny wieczór, mieli tylko o wyznaczonej porze stawić w hotelu. Spóźnił się obrońca - Adam Musiał. Górski natychmiast postanowił odesłać go do kraju. Dopiero, po prośbach całej drużyny, skończyło się na odsunięciu piłkarza Wisły od jednego meczu ze Szwecją. Górski przystał na to, gdyż zależało mu przede wszystkim na wstrząśnięciu zespołem, który po trzech pierwszych zwycięstwach poczuł się zbyt pewnie. Cel osiągnął, bo Polacy wywalczyli trzecie miejsce. Kar, ale już w klubach, nie uniknęły także inne wielkie gwiazdy Orłów Górskiego. Za alkoholowe wybryki odsuwano stopera Górnika Zabrze - Jerzego Gorgonia. Znakomity napastnik Stali Mielec - Andrzej Szarmach, przed transferem do AJ Auxerre, był odsyłany do rezerw przez ówczesnego trenera. Świetny bramkarz - Józef Młynarczyk w grudniu 1980 roku, przed wyjazdem na mecz eliminacji MŚ na Maltę, upił się w restauracji i miał wylecieć z kadry. Za kolegą wstawili się: Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki. Wszyscy zostali na kilka miesięcy zdyskwalifikowani. Gdy w 1985 roku z pierwszej ligi spadała Wisła, na dwa mecze przed końcem sezonu, za słabą postawę sportową do rezerw wyrzucono pięciu piłkarzy w tym Andrzeja Iwana i Krzysztofa Budkę, których po sezonie sprzedano. Fatalny koniec kariery miał w Polsce Dariusz Dziekanowski. Po powrocie do Legii został wyrzucony z klubu przez Pawła Janasa, z oskarżeniem o niesportowy tryb życia na zgrupowaniu w Zakopanem. Potem jeszcze "Dziekan" wyleciał z Polonii Warszawa, który został pobity przez nieznanych sprawców na zgrupowaniu na Litwie. Franek Łowca Bramek strzelał na Wieczystej Jesienią 1999 roku do rezerw przesunięty został ówczesny napastnik Wisły - Tomasz Frankowski. Stało się to po przegranym spotkaniu ligowym z Górnikiem Zabrze 0-1. Niebawem mecz IV-ligowych rezerw Wisły z Wieczystą Kraków wywołał ogromne zainteresowanie wśród kibiców i przedstawicieli mediów. Frankowski został po dwóch tygodniach przywrócony do pierwszego zespołu. Sam przyznał, że ukarany został wskutek pomówienia, a całą sprawę wyjaśnił sobie w rozmowie z właścicielem klubu, Bogusławem Cupiałem. W ostatnich latach przesuwanie piłkarzy do rezerw jest dość powszechnym zjawiskiem. Zazwyczaj trafiają tam piłkarze, których klub ma ochotę się pozbyć. A zsyłka ma im "pomóc" w podjęciu decyzji o rozwiązaniu kontraktu. Tak zrobiła niedawno, z grupą wiecznie kontuzjowanych piłkarzy, Arka Gdynia. Byli reprezentanci w B klasie Latem 2009 roku z zespołem Młodej Ekstraklasy Wisły musiał przez pewien czas trenować Andrzej Niedzielan, który nie mógł odzyskać formy po ciężkiej kontuzji. Zawodnik nie stawiał się, rozwiązał kontrakt i teraz jest najlepszym strzelcem Ekstraklasy. Inną drogę obrali piłkarze Górnika Zabrze, byli reprezentanci Polski - Damian Gorawski i Paweł Strąk. Ściągający ich do Zabrza Henryk Kasperczak zapewnił im zarobki na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Z ich gry nie było wielkiego pożytku, więc klub podjął starania, aby rozwiązać kontrakty. Zawodnicy zamiast "wolności" wolą jednak grać w B-klasowych rezerwach i kasować należne im kwoty. Legia, podobne do obecnych problemy przeżywała jesienią 2006 roku. Broniący mistrzostwa Polski zespół spisywał się fatalnie, a czarę goryczy przelała porażka w Pucharze Polski ze Stalą Sanok. Wówczas do rezerw odesłano napastników - Piotra Włodarczyka i Słowaka Michala Gottwalda. Ten pierwszy jeszcze wrócił do zespołu, ale po zakończeniu sezonu nie przedłużono z nim kontraktu. W Lechu wstrząs dał efekt Raz na jakiś czas do Młodej Ekstraklasy lubił odsyłać piłkarzy właściciel Cracovii - Janusz Filipiak. Taki los spotkał kiedyś Pawła Drumlaka, który był m.in. zmuszany do 8-godzinnej obecności w siedzibie klubu. Latem tego roku na treningi z Młodą Ekstraklasą skazano wieloletniego kapitana zespołu - Arkadiusza Barana (ostatecznie rozwiązano z nim kontrakt), a niedawno - po klęsce z Lechem Poznań zesłano do rezerw Michała Golińskiego. Na razie decyzja ta nie przyniosła pozytywnego efektu. "Pasy" przegrały dwa kolejne mecze. Rok temu źle się działo w Lechu Poznań. Po kompromitującej porażce w Pucharze Polski ze Stalą Stalowa Wola do Młodej Ekstraklasy odesłano Hermana Rengifo. - Nawet nie ubrudził sobie spodenek - szyderczo oceniano jego występ w Stalowej Woli. Decyzja wydawała się kontrowersyjna, gdyż Peruwiańczyk był kluczowym zawodnikiem w zespole. Tymczasem bez niego drużyna zaczęła radzić sobie coraz lepiej i na końcu sezonu świętowała mistrzostwo Polski. Wielu obserwatorów podkreślało, że jednym z fundamentów tego sukcesu było wyrzucenie z zespołu Rengifo. A on sam też nie może czuć się poszkodowany. Zimą został sprzedany do Omonii Nikozja i z drużyną tą wywalczył mistrzostwo Cypru. Obecnie trener Maciej Skorża i zarząd Legii podjęli podobnie ryzykowną decyzję, a jaki będzie jej efekt trudno teraz wyrokować. Ocenia Andrzej Iwan, były reprezentant i ekspert piłkarski: Legia buduje zespół na wariackich papierach - Od początku mówiłem, że Legia buduje nowy zespół na wariackich papierach. Teraz ukarano piłkarzy, a to przecież nie czas na rewolucję. Chyba, że właściciel Legii chce iść w ślady właściciela Polonii Warszawa. Odsunięto od zespołu Jakuba Wawrzyniaka, a ja uważam, że w tej sytuacji trener powinien podać się do dymisji, bo piłkarz ten był najgorszy na boisku, a grał w każdym meczu od pierwszej do ostatniej minuty. Ktoś go przecież wstawiał do składu. Maciek Iawński na pewno nie był najgorszym piłkarzem Legii, a Piotrek Giza wcale nie grał! Według mnie, dla zawodnika karą powinno być posadzenie na ławce albo na trybunach. Jesteś słaby - nie grasz. I tyle, a w twoje miejsce wskakuje ktoś inny. Czy decyzja o odsunięciu tych trzech zawodników pomoże Legii? Nie wiem. Nie chcę być katem trenera Skorży, ale miałem wrażenie, że już w Wiśle nie radził sobie z szatnią. Dlatego spodziewałem się, że będzie miał kłopoty w Legii. Tam lepsi od niego trenerzy połamali sobie zęby.