Następną drużyną na celowniku reprezentacji USA jest 1 marca w Kaiserslautern drużyna Pawła Janasa, a jak zapewnia w wywiadzie dla INTERIA.PL Jim Moorhouse, szef prasowy Amerykańskiego Związku Piłki Nożnej Jim Moorhouse, jest to w kalendarzu trenera Areny najważniejszy mecz przed rozpoczęciem piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech? Trzy mecze, aż dwanaście goli, a rozgromienie Norwegii 5:0 było najwyższym w historii zwycięstwem drużyny USA w meczach z ekipami Starego Kontynentu. Nie za wcześnie z tym szczytem formy? Jim Moorhouse: Do szczytu formy jeszcze nam daleko. Mecz z Norwegią mieliśmy rzeczywiście świetny. Muszę być jednak uczciwy - jak szybko strzeliliśmy Norwegom dwie bramki, to rywale praktycznie przestali grać. Jeszcze lepiej graliśmy z uczestnikiem najbliższego mundialu - Japonią. Prowadziliśmy 3:0, tracąc gole dopiero pod koniec meczu, kiedy na boisku mieliśmy dublerów pierwszego składu. Dla Bruce'a Areny te mecze były tylko sprawdzianem formy graczy z Major League Soccer, bo dopiero od meczu z Polską dołączą do drużyny najlepsi gracze z lig zagranicznych. To jedyny sprawdzian przed mistrzostwami świata w którym Arena, podobnie jak trener Paweł Janas będzie miał do dyspozycji pełen przegląd swoich piłkarzy - dlatego data 1 marca jest z pewnością równie ważna dla nas, jak dla nas polskiej jedenastki. Uchodzicie za zespół, który kładzie przede wszystkim uwagę na znakomite przygotowanie kondycyjne. Krąży opinia, że Amerykanie potrafią "zabiegać" każdy zespół świata i tylko dlatego są tak wysoko klasyfikowani w rankingu FIFA? Jim Moorhouse: To przestarzała opinia. Jakby taka była recepta na sukces, każdy by to potrafił. Zawsze uważałem, że nasi piłkarze, nie pojedynczy zawodnicy, ale zespół jako całość, był niedoceniany. Jak widać niewiele się zmieniło. Grający w Borussi Moenchengladbach Kasey Keller jest jednym z najlepszych bramkarzy świata, ale np. Manchester United mógł go mieć w 2000 roku za darmo i z jakichś powodów szukał gdzie indziej. Landon Donovan miał tylko 20 lat, kiedy na poprzednich mistrzostwach świata został wybrany do grona najlepszych piłkarzy turnieju, grał na w Korei Południowej i Japonii na pięciu pozycjach, ma już na koncie 76 meczów i 25 goli w reprezentacji. Eddie Pope ma za sobą trzy mistrzostwa świata, John O'Brien to jeden z najlepiej wyszkolonych i wszechstronnych piłkarzy globu, ale jak widać fakt, że gra się w reprezentacji USA wystarczy, żeby traktować zawodnika z przymrużeniem oka. Takich przykładów mógłbym wymieniać bez liku i szkoda tylko, że tych dwóch ostatnich zabraknie w meczu z Polską. Jeśli chodzi o tych niedocenianych, to wymieniłem tylko te najbardziej znane nazwiska, nie mówiąc już nic o piłkarzach jak Taylor Twellman, który w trzech ostatnich meczach zaliczył cztery gole i dwie asysty, i o którym trenerzy naszych rywali niewiele jeszcze wiedzą... Jeśli jesteśmy przy amerykańskich piłkarzach, to nie ma zawodnika, któremu towarzyszyłby większy szum medialny niż 16-letniemu Freddy Adu. Czy zagra w reprezentacji USA? Jim Moorhouse: My to zamieszanie znamy już od dnia, w którym Freddy skończył dwunasty rok życia. Problem polegał na tym, że MSL zrobił z niego najwybitniejszego piłkarza ligi, kiedy Freddy nim nie był i mówiąc szczerze dalej nie jest. Ale jak się będąc nastolatkiem dostaje olbrzymi kontrakt od Nike, jest się najlepiej zarabiającym graczem Major League Soccer, to są tacy, dla których to automatycznie oznacza sportową klasę. Bruce Arena miał przez miesiąc na obozie kadry Freddy'ego i szybko doszedł do takiego samego wniosku, jak trenujący nastolatka w klubie z Waszyngtonu Piotr Nowak, że Adu musi się jeszcze bardzo wiele nauczyć. Mistrzostwa świata nie są miejscem do nauki i podobnie jak Nowak, Bruce Arena nie miał zamiaru poddawać się naciskowi szefów ligi czy sponsorów. W reprezentacji USA jest miejsce tylko dla najlepszych. Trafiliście do jednej z najsilniejszych grup w mistrzostwach świata, mając z rywali Czechów, Włochów i najlepszy zespół z Afryki, bardzo utalentowaną drużynę z Ghany. Losowanie was nie rozpieszczało. Jim Moorhouse: To po części dalsza część problemu o którym mówiłem wcześniej - że Ameryka w dalszym ciągu nie kojarzy się z miejscem, gdzie potrafią dobrze grać w piłkę. Widać to było po rozstawieniu FIFA, ale na to nie mamy przecież wpływu. Paradoksalnie, przynajmniej w spotkaniach z dwoma naszymi rywalami w grupie, Czechami oraz Ghaną, będzie za nami przemawiało doświadczenie. Dla nas są to piąte z kolei mistrzostwa świata, dla Czechów pierwsze od kilkunastu lat, a dla Ghany debiut. Mistrzostwa rządzą się przy tym swoimi prawami, to turniej, gdzie odporność nerwowa jest równie ważna jak strzelanie goli. Zrobiliście w Stanach olbrzymi prezent wszystkim polskim i amerykańskim fanom "kopanej" zapowiadając pokazywanie meczu z Polską, a następnie z Niemcami na żywo, prosto z Fritz-Walter Stadion w Kaiserslautern. Tego jeszcze nie było? Jim Moorhouse: Ja wiem, że europejskiemu Czytelnikowi trudno będzie w to uwierzyć, ale najbliższe mistrzostwa świata w Niemczech są pierwszymi, za których przekaz amerykańska telewizja będzie musiała zapłacić choćby dolara. Zajęło wielkim stacjom telewizyjnym prawie 10 lat by rozpoznać potencjał piłki nożnej w USA, ale teraz nie ma z tym problemu. ESPN, które będzie pokazywało nas mecz z Polską wie o zainteresowaniu fanów piłki naszymi meczami., zdaje sobie sprawę z unikalnego składu etnicznego naszego kraju. Z Polską mamy parę rachunków do wyrównania, jak choćby porażkę 1:3 w ostatnim meczu grupowym mistrzostw 2002 roku, a na tym sam stadionie na którym będziemy grali z ekipą trenera Janasa, trzy miesiące później zagramy z Włochami o punkty mistrzostw świata. Trzeba się już teraz przyzwyczaić do zwycięstw. Rozmawiał: Przemysław Garczarczyk