- Jesteśmy silniejszym zespołem niż dwa lata temu, ale słowa i deklaracje są nieważne. Co z tego, że naopowiadam Wam, że dokonamy cudów, a później nic z tego nie wyjdzie. Jestem optymistą, chcę żeby za nas wypowiedziały się nasze mecze i dobra gra - powiedział nam kapitan Polaków, Maciej Żurawski, przed wyjazdem do Austrii. "Żuraw", podobnie jak większość naszych piłkarzy, mimo ciężkich dwutygodniowych przygotowań w niemieckim Donaueschingen, sprawia wrażenie wypoczętego, silnego psychicznie i fizycznie. Dobra gra i niezły wynik w starciu z silną Danią (w czwartek zremisowała z Holandią, jednym z faworytów Euro - przyp. red,) jeszcze bardziej poprawiły nastroje. - Teraz w kadrze i wokół niej jest większy luz - podkreśla "Żuraw". - Dwa lata temu, przed mistrzostwami świata atmosfera popsuła się już po tych nieszczęsnych powołaniach. Trenera Janasa ostro krytykowały media, to się na nas odbijało - porównuje z kolei defensywny pomocnik Polaków, Dariusz Dudka. Beenhakker to nie tylko świetny trener, ale i psycholog. Potrafił dotrzeć do mentalności piłkarzy, zdjąć z nich olbrzymią presję, która tak paraliżowała Polaków w Niemczech, podczas MŚ. Leo ma już swoje lata, ale duszę ma młodzieńca. Dobrze obrazowała to sytuacja z niedzielnego meczu na Stadionie Śląskim... Chwila nudniejszej gry, kibice nieśmiało zaczynają krzyczeć: "Leo! Leo!". Na to Holender odwraca się do nich i ponagla rękoma, jakby mówił: "Dalej, głośniej!". Po chwili cały stadion kołysze się w rytm szalonego: "Leo! Leo! Leo!". W ten sposób trener pokazuje, że szanuje kibiców, że reaguje na ich słowa i doping. I robi to nawet wtedy, kiedy prowadzi zespół podczas meczu. "Żuraw": Wiem, jak przejść do historii! Interia.pl: Jak to się stało, że Polska nigdy nie wygrała z Niemcami w piłkę nożną? Maciej Żurawski (kapitan Polaków): - Nawet nie wiedziałem, że Polska nigdy nie ograła Niemców. Może niepotrzebnie mi to powiedziałeś (śmiech). Ale nie, jestem dobrej myśli. To oni się nas mają bać, a nie my ich. Ale gadam! Chyba mi przygrzało za bardzo dziś słońce. A może tak lepiej! Po co mówić wkoło, że "nie wiadomo, jak będzie"... Myślisz już o tym meczu w Klagenfurcie? - Nie, na razie cieszę się, że do rana mamy wolne. Później spotykamy się na śniadaniu. Z premierem? Nawet nie wiedziałem, że premier do nas przyjeżdża. W takim razie będę musiał włożyć garnitur (śmiech). Wracając do Niemców, to o spotkaniu z nimi będziemy mówili od poniedziałku. Na pewno niejedna odprawa zostanie poświęcona ich grze. Na razie, tak szczerze, nawet nie wiem, kto tam gra u tych Niemców. No, może przesadzam, bo wiem, że jest Podolski, Klose, Mertesacker, Metzelder i przede wszystkim Ballack. Łukasz Podolski stwierdził, że nie możemy się tylko bronić, jak podczas mistrzostw świata, bo duże imprezy są od tego, aby kibicom pokazać ładną grę. I co? Zaatakujemy? - Jak tak mówi Podolski, to fajnie! Oznacza to, że oni zaatakują, a to będzie woda na nasz młyn! Wiadomo, że kontrataki są naszą mocną stroną. Nie pałasz chęcią rewanżu za porażkę z Niemcami, jakiej doznaliśmy w Dortmundzie podczas mistrzostw świata? - Mistrzostw Europy nie traktuję w kategoriach rewanżu. Bardziej jako chęć udowodnienia, że nasza reprezentacja może się pokazać z dobrej strony w ważnej imprezie. A że akurat z Niemcami, z którymi zmierzyliśmy się w mistrzostwach świata, gramy najważniejszy, bo pierwszy mecz, to tylko dodatkowy smaczek tej rywalizacji. Przeszliście już do historii, awansując do mistrzostw Europy. Co musielibyście zrobić, żeby jeszcze raz przejść do historii? - Musiałbym się doprowadzić do takiego stanu, że policja znalazłaby mnie śpiącego na ławce w parku (śmiech)..., wtedy z pewnością przeszedłbym do historii. A tak poważnie: najlepiej byłoby zagrać jeszcze lepiej niż z Portugalią. Jeśli się to uda, to będę spokojny o wyniki podczas Euro. Skoro stać nas było na taki mecz, jak z Portugalią, to możemy zagrać jeszcze lepiej. Jak się czujesz przed Euro? Większe emocje niż przed mistrzostwami świata? - Dreszczyk emocji jest zawsze taki sam, ale teraz czuję spokój, wynikający z wiary we własne umiejętności i wiary w ten zespół. Kto będzie najsilniejszy na Euro 2008? - Nie wiem. Argentyna? (śmiech) Niemcy? - Nie, Polska. Cieszę się, że od razu gramy z teoretycznie najtrudniejszym rywalem z grupy. Ale nie ma tam słabych. Austria będzie też silna przed własną publicznością. Pamiętamy, jak się skończył teoretycznie łatwy mecz przeciw Korei na MŚ. Czy to będzie turniej niespodzianek? - Na pewno. Życzę wszystkim, żeby Polska sprawiła na mistrzostwach taką niespodziankę, jak Grecja cztery lata temu. Jakie są nasze mocne strony? - Zespół. Mamy dobrze zgrany kolektyw. Spójrzmy nawet na ten mecz z Duńczykami. Dotychczas mordowaliśmy się z nimi, mieliśmy w meczach z nimi pod górę. Nie pamiętam, kiedy byliśmy stroną dominującą, czy osiągnęliśmy taki wynik... Tym bardziej, że po trzech tygodniach ciężkich, ale potrzebnych treningów, nogi jeszcze nie niosły, jak powinny. To nie było jeszcze to. Dopiero niedawno zeszliśmy z obciążeń. A oni byli praktycznie na świeżości, bo przecież nie przechodzili ciężkich przygotowań. Dlatego najbliższy tydzień, który będzie poświęcony taktyce i szybkości, z pewnością nam pomoże. Krok po kroku idziemy do przodu. Ważna rzecz - atmosfera w reprezentacji i wokół niej jest luźniejsza, nie jest to wszystko takie pospinane, jak wcześniej. Co z tym karnym? Nie strzeliłeś Duńczykom, a gdy przyjdzie wykonywać "jedenastkę" podczas Euro? - To również podejdę to egzekwowania karnego. Nie zapadnę się przecież pod ziemię. W meczu z Danią popełniłem błąd. Po prostu przekombinowałem. Taktyka na Euro? - Prosta: jak najdłużej utrzymywać się przy piłce. Jak się ma piłkę przy nodze, to nie trzeba się za nią tyle nabiegać. Mówisz, że tworzycie zgrany zespół, a to znaczy, że Roger zdążył się już wkomponować w drużynę. Kiedy nauczycie go mówić po polsku? - Ależ on mówi po polsku! Przecież to bystrzacha! Na boisku też jest bystry. To naprawdę dobry piłkarz! Jasne, że czasem brakuje mu zgrania i dobrze by było, gdyby był z nami dłużej, ale i tak nas wzmocnił. Wziąłbyś za tydzień taki wynik, jak dziś w meczu z Danią, czyli remis z Niemcami? - Nie, ja bym wziął zwycięstwo z Niemcami! Liczysz na wsparcie kibiców? - Jasne! Oni są dwunastym zawodnikiem, potrafią dopingiem wykrzesać z nas jeszcze więcej sił i energii. Rozmawiał w Chorzowie Michał Białoński