Polski Związek Judo wysłał prośbę o przyznanie "dzikiej karty" dla srebrnej medalistki ME, ale uczynił to dopiero 7 czerwca, w dniu w którym upływał termin składania takich propozycji. - Powiem szczerze - mimo srebrnego medalu Szczepańskiej nie zamierzaliśmy występować o dziką kartę dla Anety. Dopiero wypowiedź Pawła Nastuli po powrocie z Bukaresztu (Nastula nie chciał dzikiej karty), spowodowało, że nagle wszyscy zainteresowali się problemem Szczepańskiej - powiedział prezes PZJudo Józef Wiśniewski w "Przeglądzie Sportowym". - Nie czuliśmy się pokrzywdzeni przez los - w końcu polska szóstka wystartuje w Atenach. Po drugie nie naciskaliśmy na nikogo, bo - z uwagi na zasady przyznawania dzikich kart - nie widzieliśmy szans na realizację planu - tłumaczył prezes PZJ. Innego zdania jest trener klubowy Szczepańskiej, Roman Stawisiński. - Nie znajduję wytłumaczenia dla takiego działania. Odnosiłem wrażenie, że tylko Anecie, mnie i kilku osobom na tym zależało. Od początku wiedzieliśmy, że szanse są niewielkie. Większość kart przeznaczono dla krajów, z których nikt nie wywalczył olimpijskiej kwalifikacji. Jednak pozostała jeszcze część miejsc, o które trzeba było podjąć dyplomatyczne zabiegi. Czy nasza federacja coś przedsięwzięła, by wspomóc Anetę? Nie sądzę. Wysłano petycję i umyto ręce ... - mówił Stawisiński.