- To nie tak, że chcemy zrobić z nich kozłów ofiarnych, ale nie spełniali pokładanych w nich nadziei - przekonywał p.o. prezes "Stalowych Pierników" Paweł Gurtowski. - Może za tydzień czy dwa dojdą do wysokiej formy, a może do końca sezonu będą grać przeciętnie - trudno to przewidzieć. Musieliśmy zareagować, bo sytuacja jest zła, a do grudnia nie chcieliśmy czekać. Wtedy na korekty byłoby już za późno. Po pierwszych fatalnych meczach 8 września zarząd klubu wydał oświadczenie, w którym poinformował, że podczas rozmów z trenerami i zawodnikami: "jasno i precyzyjnie określił swoje oczekiwania odnośnie gry i wyników, uzyskiwanych przez zespół w okresie najbliższego miesiąca". Czyżby więc szefom klubu puściły nerwy? - To nie tak, że daliśmy drużynie czas do ósmego października i zapewnienie, że do tego dnia nie zajdą żadne zmiany. Nie było żadnego ultimatum. Po prostu wspólnie ustaliliśmy, że tak dalej być nie może - powiedział prezes TKH Nesty Toruń, dodając, że klub ma już kandydatów na zastąpienie trzech zwolnionych Czechów. Konkretnych nazwisk nie chciał jednak zdradzić. Prostego rozwiązania kryzysu nie ma. Pewne jest natomiast to, że "Stalowe Pierniki" stać na zdecydowanie lepszą grę i to nawet bez zwolnionych obcokrajowców. - Nie oczekujemy od drużyny tego, żeby gromiła Cracovię, ale chcemy aby stworzyła widowisko, walczyła, pokazywała ambitny hokej - powiedział Paweł Gurtowski.