Taki mecz, to znak firmowy polskiej piłki ręcznej. I taki był piątkowy pojedynek. Zacięta walka od pierwszej do ostatniej minuty, duże umiejętności kilkunastu reprezentantów trzech krajów i atmosfera stworzona w hali Chemika w Płocku, to wszystko najlepsza reklama ligi wicemistrzów świata. Szkoda, że fani gospodarzy nie potrafili zachować się godnie przed spotkaniem, gdy potężną porcją gwizdów przywitali szkoleniowca biało-czerwonych pracującego obecnie w Vive. A pojedynek na ławce rezerwowych był niemniej ciekawy. Bogdan Kowalczyk, dziś trener Wisły jako selekcjoner kadry przed laty zrezygnował z usług 30-letniego Bogdana Wenty, twierdząc, że jest za stary... Tym razem obaj spotkali się jako szkoleniowcy. - Ja do tamtych spraw nie wracam. Mam sporo siwych włosów, trener Kowalczyk jeszcze więcej. Jesteśmy zbyt poważnymi ludźmi, by do tego wracać - mówił przed spotkaniem Bogdan Wenta. A gwizdy płockich kibiców mogły się wziąć stąd, że przed sezonem Wenta odrzucił propozycję Wisły i wybrał na miejsce pracy Kielce... Na parkiecie gospodarze przez większość spotkania byli minimalnie lepsi gości. Prowadzili niemal od początku. Vive zawodziło w obronie i w ataku. Gospodarze raz po raz zdobywali bramki z drugiej linii, co przy płaskiej, grającej na siódmym metrze kieleckiej obronie było w piątek wyjątkowo łatwe, zwłaszcza że nie pomagali w tym bramkarze. Po kwadransie Wisła prowadziła już 7:4 po golu rozgrywającego świetny mecz kadrowicza Wenty Rafała Kuptela. Bramki dla Wisły z drugiej linii zdobywał nawet reprezentant Ukrainy Witalij Nat. Ten element kielczanom w ogóle nie wychodził, bo nafciarze grali agresywną, aktywną obroną - co chwila jeden, dwóch lub nawet trzech graczy gospodarzy wyskakiwało do rozgrywających Vive. Goście próbowali kombinacyjnych ataków i tuż przed przerwą udało im się dojść Wisłę na remis 13:13, w czym duża zasługa bramkarza Marka Kubiszewskiego, który zmienił pod koniec pierwszej połowy Kazimierza Kotlińskiego. Do szatni gospodarze schodzili tyko z jednobramkową przewagą - 14:13. Po zmianie stron znów Wisła łatwo zwiększyła przewagę do nawet czterech goli - 19:15 w 36. minucie. Ale goście nie zrezygnowali. Najlepszy w tym meczu fragment ich gry obronnej pozwolił im nawet wyjść na prowadzenie w 20:19 w 43. minucie, gdy po kontrze gola zdobył Mateusz Jachlewski. Czas, który wziął Bogdan Kowalczyk pomógł jego zespołowi. Kolejne minuty to już koncert gry Wisły, przy którym kielczanie mogli być tylko słuchaczami. Osamotniony Tomasz Rosiński nie był w stanie ciągnąć dalej gry kielczan. Kapitalne interwencje Marcina Wicharego i zdecydowane wejścia w obronę gospodarzy dały im zwycięstwo. Kolejne dziesięć minut Wisła wygrała 7:2 i czas wzięty przez Wentę w 53. minucie przy stanie 26:22 pomógł niewiele. Choć płocczanie nie zdobyli już do końca ani jednej bramki, to goście - marnując przynajmniej trzy ataki trafili tyko raz i zwycięstwo Wisły stało się faktem. To jednak dopiero początek świętej wojny w tym sezonie. Wisła wygrała na razie bitwę o prestiż, ale walka o złoto trwać będzie do samego końca sezonu. Leszek Salva Wisła Płock - Vive Kielce 26:23 (14:13) Wisła: Wichary, Seier - Nat 5, Kuptel 5, Wuszter 5, Zołoteńko 4, Paluch 3 (2 z karnych), Rumniak 3, Twardo 1, Kwiatkowski, Pronin. Kary: 4 minuty. VIVE: Kotliński, Kubiszewski - Rosiński 7 (3 z karnych), Piwko 5, Jachlewski 5 (2), Zaremba 3, Krieger 1, Konitz 1, Stankiewicz 1, Podsiadło, Grabarczyk, Sadowski, Kuchczyński, Chodara. Kary: 2 minuty. Sędziowali Mirosław Baum (Warszawa) i Marek Góralczyk (Świętochłowice). Przebieg: 1:1, 2:1, 2:2, 6:2, 6:4, 7:4, 7:5, 8:5, 8:6, 9:6, 9:7, 10:7, 11:8, 11:9, 12:9, 13:10, 13:12, 14:13. II połowa: 16:13, 16:14, 18:14, 18:15, 19:15, 19:20, 21:20, 21:21, 23:21, 23:22, 26:22, 26:23.