Zadanie nie jest proste, bo trzeba pokonać Finów, którzy przecież ograli nas na inauguracje eliminacji w Bydgoszczy 3:1. "Suomi" przystąpią jednak do tego pojedynku bez swojego lidera - Jari Litmanena, od którego wiele zależy w grze naszych rywali, a który na stadionie Zawiszy wbił "biało-czerwonym" dwa gole. Po wtorkowym treningu na płycie głównej Olympiastadion Leo Beenhakker ma znacznie mniej wątpliwości niz jego najbliższy konkurent z trenerskiej ławki. Holender musiał wybrać jedynie piłkarza, który na lewej obronie zastąpi Marcina Wasilewskiego. Jest niemal pewne, że będzie nim Dariusz Dudka. Gra toczy się o duża stawkę, ale tylko zwycięzca tego pojedynku będzie praktycznie jedną noga na boiskach w Austrii i Szwajcarii. Dlatego nie ma sensu kalkulować, trzeba spróbować powalczyć o pełną pule. Po pierwsze wymagają tego kibice "biało-czerwonych", których na trybunach spodziewanych jest znacznie więcej niż 2 tysiące i którzy oczekują rewanżu za porażkę w Bydgoszczy. Po drugie zapewni to naszym piłkarzom komfort przed spotkaniami u siebie z Belgią i Kazachstanem. Dlatego wygrajcie, bo stać was na to i nie kalkulujcie, bo od tych kalkulacji można się nabawić jedynie... bolu głowy. Dzisiejsze spotkanie na Olympiastadion będzie już 28. pojedynkiem w historii starć obu reprezentacji. Polacy aż 19 razy wychodzili z nich zwycięsko (odnotowano także 6 remisow), strzelając rywalom w sumie 71 bramek. Z Finami przegraliśmy tylko trzy razy i niech tak już zostanie... Finlandia - Polska, środa godzina 18 (transmisja na antenie TVP2) Przypuszczalne składy: Polska: Boruc - Dudka, Jop, Żewłakow, Golański - Krzynówek, Lewandowski, Sobolewski, Błaszczykowski - Smolarek, Saganowski Finlandia: Jaaskelainen - Pasanen, Tihinen, Hyypia, Kallio - Kolkka, Taino, Heikkinen, Sjolund - Eremenko Jr - Johansson Rafał Dybiński, Helsinki