Na stadionie w Hamburgu, odległym od Gelsenkirchen o około 350 km, można było dość do porażającego wniosku: Nasi piłkarze - z grą jaką zaprezentowali w pierwszym meczu - nie pasują do tego mundialu. Trzeba mieć nadzieję, że polska kadra oglądała ten mecz, bo być może dotarło do nich, jak powinno się grać na największej imprezie piłkarskiej. Zaangażowanie Wybrzeże Kości Słoniowej przegrywało z Argentyną już 0:2, ale piłkarze z Afryki pokazali naszym orłom jak gra się z zaangażowaniem i chęcią zmiany niekorzystnego wyniku. Szturm na bramkę Argentyny jaki w drugiej połowie przeprowadzali piłkarze WKS imponował zdecydowanej większości kibiców na stadionie w Hamburgu. Szybkie akcje, gra do przodu oraz niesamowita determinacja - to właśnie jest zaangażowanie. Nasi piłkarze chyba opacznie pojmują ten termin, twierdząc, że w meczu z Ekwadorem również byli zaangażowani w grę. Zmiany Selekcjoner reprezentacji WKS Henry Michel pokazał Pawłowi Janasowi, kiedy należy dokonywać zmian w składzie. Przy stanie 0:2 już na początku drugiej połowy szkoleniowiec zaczął roszady w składzie, bo widział, że niektórzy z tych, na których postawił, albo są już lekko zmęczeni, albo nie pasują do nowej taktyki, którą szkoleniowiec polecił realizować w drugich 45 minutach. A kiedy po zmiany sięgnął Paweł Janas? W samej końcówce spotkania. Nasz selekcjoner zachowywał się w piątek jakby w ogóle nie widział potrzeby dokonywania roszad w składzie. Nie zauważał, że kilku piłkarzy nie wytrzymało presji i tylko snują się po boisku. - Moim zdaniem zmiany nie były za późne, bo dokonałem ich w połowie drugiej połowy - stwierdził Janas. Bez komentarza. "Reagowanie taktyczne" Wybrzeże Kości Słoniowej zaczęło mecz z Argentyną w takim samym ustawieniu jak Polacy z Ekwadorem, czyli 4-5-1. Po utracie pierwszej bramki system gry natychmiast płynnie zmienił się na 4-4-2 i ich akcje stały się jeszcze bardziej niebezpieczne. Zmiana taktyki poskutkowała również tym, że "Słonie" odkryły się trochę w obronie i straciły drugą bramkę. Mimo niekorzystnego wyniku, trener zareagował znów błyskawicznie. Podjął ryzyko utraty kolejnych goli i w drugiej połowie WKS grał już w systemie 3-4-3, z trzema atakującymi. Kontaktowy gol Drogby sprawił, że pojawiła się szansa na doprowadzenie do remisu, co zaowocowało kolejnym przesunięciem w ustawieniu. W końcówkę spotkania Wybrzeże grało trzema obrońcami, trzema pomocnikami i aż czterema atakującymi. O Pawle Janasie w kontekście reagowania na wydarzenia na boisku nie ma za wiele co pisać, bo on prawie nie reagował. Graliśmy tak samo gdy straciliśmy pierwszą bramkę, gdy czas nieubłaganie płynął oraz gdy widać było, że system 4-5-1 nie był dobry na Ekwador. Stwarzanie okazji - Polacy nie mieli w polu karnym nikogo, kto kończyłby akcje. Grali tak, jakby nie chcieli strzelić gola - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL były reprezentant Anglii, a obecnie komentator MŚ w radio BBC, Chris Waddle. - Graliście dobrze piłkę, ale za dużo było w waszych poczynaniach taktyki, a za mało sytuacji podbramkowych - dodał Anglik, z którym zamieniliśmy kilka słów po meczu w Hamburgu. Przegrywające Wybrzeże Kości Słoniowej, dzięki zaangażowaniu, ogromnej determinacji oraz zmianom taktycznym i personalnym, stwarzało sobie w drugiej połowie wiele okazji do zmiany rezultatu. Jedna z nich zakończyła się golem, po którym zobaczyliśmy coś, do czego reprezentanci Polski nas nie przyzwyczajają. Kiedy piłka przekroczyła linię bramkową Didier Drogba wyjął futbolówkę z bramki i niczym sprinter pobiegł na środku boiska i ustawił ją na "wapnie". Zarówno on jak i jego koledzy z drużyny wciąż wierzyli, że doprowadzą do remisu. Niestety dla nich, Argentyna to główny faworyt do zwycięstwa na mundialu, który oprócz świetnej gry w ofensywie, pokazał w sobotę, że dysponuje niemalże żelazną obroną. "Słoniom" nie udało się zdobyć wyrównującej bramki, ale pokazali naszym orłom, jak powinno się grać w piłkę na mundialu. Ile sytuacji bramkowych stwarzali Polacy, wszyscy widzieliśmy w piątek. W pierwszej połowie oddali dwa niecelne strzały na bramkę, a w drugiej części gry pięć strzałów, z czego jeden w światło bramki oraz słupek i poprzeczka. To o wiele za mało jak na postawę w najważniejszym turnieju w ich życiu. No chyba że dla naszych piłkarzy spotkania w Niemczech są tylko kolejnymi, zwykłymi meczami... Andrzej Łukaszewicz, Hamburg mundial2006.blog.interia.pl