- Nie chcę wbijać szpilek Ryszardowi, bo znamy się od lat, ale wygląda na to, że zdał sobie sprawę, że nie ma najmniejszych szans na wygraną, więc postanowił zrezygnować - mówił nam Zbigniew Boniek. - Czy to był walkower? W terminologii sportowej nie ma to korzystnego odbioru, więc nie chcę używać takich słów. Cieszę się z jednomyślności środowiska sportowego, bo jeszcze dziś rano wcale nie byłem tego taki pewny - skomentował chwilę po głosowaniu Andrzej Kraśnicki, który rządzi PKOl-em nieprzerwanie od 2010 roku, kiedy to zastąpił tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej Piotra Nurowskiego. Kraśnicki był murowanym faworytem sobotnich wyborów. Pokazały to już same rekomendacje, wystawiane przez poszczególne związki sportowe i organizacje zrzeszone w ruchu olimpijskim. Obecny szef PKOl miał ich ponad trzydzieści, Czarnecki tylko jedną - od Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Podczas sobotniej debaty Czarnecki przedstawił swój program, którego głównym założeniem było powołanie Polskiego Funduszu Olimpijskiego, który miał zająć się gromadzenie środków na rozwój ruchu olimpijskiego. Polityk PiS wierzył, że tymi argumentami przekona delegatów. Zwłaszcza że jego kontrkandydat nie prowadził żadnej kampanii. - Jestem człowiekiem sportu a nie polityki. Dlatego uważałem, że nie ma potrzeby prowadzić kampanii wyborczej, zwłaszcza że musiałbym w niej atakować kontrkandydata, a jedność w rodzinie olimpijskiej jest bardzo ważna - wyjaśnił Kraśnicki.To właśnie powołując się na scementowanie środowiska PKOl Czarnecki zdecydował się wycofać z wyborów i... poprzeć Kraśnickiego. - Czy to była podobna sytuacja do tej, gdy ja stawałem w szranki z Józefem Wojciechowskim? Nie. Ryszard wycofał się, bo wiedział, że ruch olimpijski nie zaakceptuje osoby ze świata polityki. Pan Wojciechowski z kolei mówił coś o fałszerstwach i nieuczciwej grze. Czarnecki to z całą pewnością człowiek sportu, więc jego wiedza i umiejętności przydadzą się w polskim sporcie - zakończył Boniek. Krzysztof Oliwa