- System kwalifikacji został zmieniony przez międzynarodową federację w porównaniu do igrzysk w Londynie, Pekinie czy jeszcze wcześniejszych. W tym roku jako pierwsze odbywają się turnieje kontynentalne, a dopiero na koniec uwzględniany będzie ranking olimpijski. Od jutra sześcioro naszych reprezentantów powalczy w Szwecji, a stawką jest po 10 miejsc dla kobiet i mężczyzn w Rio de Janeiro - powiedział dyrektor sportowy Polskiego Związku Tenisa Stołowego Stefan Dryszel na poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie. Były reprezentant kraju (grał np. z Andrzejem Grubbą i Leszkiem Kucharskim), a później selekcjoner męskiej kadry wyjaśnił, że obecnie na miejscu gwarantującym start w olimpijskich zawodach drużynowych są pingpongiści trenowani przez Tomasza Krzeszewskiego, zaś niewiele do awansu brakuje też kobiecemu zespołowi Michała Dziubańskiego. - W Rio zagra po 16 ekip żeńskich i męskich, w tym mistrzowie takich kontynentów, jak Ameryka Południowa, Ameryka Północna, Austrialia i Oceania oraz Afryka. To oznacza, że trzeba znaleźć się w najlepszej "12" na koniec kwalifikacji. Polacy są na razie na 10. miejscu, zaś Polki na 13. Ważne, aby w Halmstad nasze zawodniczki powygrywały z rywalkami wyżej sklasyfikowanymi na światowej liście indywidualnej, bo wtedy zyskają więcej punktów i będzie szansa wyprzedzić dwunaste Ukrainki - dodał. W europejskich kwalifikacjach w Halmstad rywalizować będą: Li Qian, Natalia Partyka (obie KTS SPAR-Zamek Tarnobrzeg), Katarzyna Grzybowska (SKTS Sochaczew) oraz Wang Zeng Yi (PKS Kolping Frac Jarosław), Daniel Górak (Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki) i Jakub Dyjas (TTF Liebherr Ochsenhausen). - W turnieju indywidualnym na igrzyskach może wystąpić tylko po dwie osoby z jednego kraju, dlatego mówi się, że łatwiej powalczyć o medal w singlu na olimpiadzie, niż w mistrzostwach świata, gdzie startuje znacznie więcej znakomitych Chińczyków. Gdyby udało się zakwalifikować obu drużynom, a taki jest cel, wtedy mielibyśmy także łącznie czworo swoich przedstawicieli w grze pojedynczej w Rio - stwierdził prezes PZTS Wojciech Waldowski. Według ekspertów, faworytami turnieju w Warszawie będą Japończycy Jun Mizutani i Koki Niwa oraz Niemiec Dimitrij Ovtcharov. Z kolei w Halmstad najwyżej rozstawieni są Niemka Han Ying z KTS SPAR-Zamek Tarnobrzeg i Białorusin Władimir Samsonow. - Z Polaków najwyżej rozstawiona jest Li Qian - z szóstką. Pozostali są poza czołową dziesiątką, co oznacza, że o awans każdej osoby będzie trudno. Liczymy na miłe dla nas niespodzianki - podsumował Dryszel. Natomiast wiceprezes związku Tadeusz Czyczel dodał: "Jesteśmy blisko awansu dwóch drużyn na igrzyska, o co zabiegamy od kilku lat. To byłby sukces, ale już myślimy o kolejnych wyzwaniach i wkrótce wdrożymy w życie nowy program szkolenia. Nie chcemy, aby gdzieś między kategorią juniorską i seniorską ginęły nam talenty".