Popularny "Bobo" chyba nawet nie przeczuwał jak były to prorocze słowa, bowiem po tym jak Portugalia zremisowała u siebie z Serbią, prowadzący w tabeli grupy A biało-czerwoni są praktycznie jedną nogą na Euro 2008. Droga na boiska Austrii i Szwajcarii jest coraz krótsza, a ewentualne wygrane z Belgią i Kazachstanem przed własną publicznością (ba, kto wie czy nie wystarczą nawet cztery punkty!) przypieczętują historyczny, bo pierwszy awans do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Taką szansę byłoby wstyd zmarnować! - Nie mam niedosytu, ja wiem, że trzeba grać o zwycięstwo, ale z tego punktu trzeba się cieszyć" - podkreślił Bogusław Kaczmarek i po tym co widzieliśmy na murawie Olympiastadion trudno z nim polemizować. - Jeden gol rozstrzygnąłby ten mecz, ale obie drużyny nadal mają szansę. Mamy co prawda dwa spotkania wyjazdowe (w tym z Portugalią), ale w futbolu nigdy nic nie wiadomo, co się może zdarzyć - wyznał z kolei Daniel Sjolund, po którego uderzeniu tylko ofiarna interwencja Jakuba Błaszczykowskiego uratowała Polaków przed utratą gola. Trzeba uczciwie przyznać, że to Finowie byli bliżsi zwycięstwa w tym meczu (Eremenko i Forsell tych swoich sytuacji będą jeszcze długo żałować!), mimo, że Polacy też mogli trafić do siatki rywali. Ebi Smolarek, jak sam przyznał, nie miał zwyczajnie szczęścia, a Marek Saganowski znów udowodnił wszystkim, że gdy gra w reprezentacji przynosi jej sporo korzyści. Czy więcej niż obecnie Rasiak i Żurawski razem wzięci? Uważni obserwatorzy nie mają problemu z odpowiedzią na to pytanie... Rafał Dybiński, Helsinki