Drużyna walcząca o tytuł mistrzowski, próbująca doścignąć Celtic w środku sezonu może stracić kolejnego napastnika, autora 18 goli w lidze. Głos postanowił więc zabrać prezes "The Gers", Sir David Murray, wyjaśniając konieczność dokonywania takich transferów. Po Boyda zamierza sięgnąć drugoligowe angielskie Birmingham City oferujące podobno 4 miliony euro. W środę wieczorem "The Blues" prowadzeni przez byłego opiekuna Rangers Aleksa McLeisha otrzymali zgodę na rozmowy z napastnikiem na temat warunków indywidualnej umowy. Murray całą odpowiedzialność za tę decyzję wziął na siebie i postarał się przedstawić sprawę ze swojego punktu widzenia. - Chcę rozwiać wszelkie wątpliwości - relacjonował prezes. - To była moja decyzja podjęta po konsultacji z menedżerem, jak każda dotycząca czy to Boyda, czy kogokolwiek innego. Nie było żadnej presji ze strony banku czy kogokolwiek. Kris Boyd to jeden z elementów prowadzonej od lat debaty, ale nie zawsze można sprzedać tych piłkarzy, których by się chciało. Musimy obniżyć koszty i z całym szacunkiem, nawet jeśli zatrzymamy Boyda, to nie sądzę, że będziemy mieli gwarancje na sukces w tym sezonie - szczerze przyznał Murray. Włodarz Rangers wykluczył za to możliwość odejścia kogokolwiek z tercetu: Allan McGregor - Barry Ferguson - Madjid Bougherra, podając przyczyny finansowych kłopotów klubu. - Nie nadwyrężyliśmy naszego budżetu wskutek porażki z FBK Kowno, ale poprzez 28-osobowy skład i po prostu nie jesteśmy w stanie zrównoważyć przychodów i wydatków - przekonywał Murray. - Płacimy od 5 do 7 milionów funtów rocznie zawodnikom, którzy nie grają. To nie takie łatwe pokazać drzwi kilku piłkarzom. To wszystko zależy od ofert - relacjonował człowiek-instytucja na Ibrox Park. Murray zaapelował do kibiców o wyrozumiałość. - Powtarzam: nie mam intencji dążyć do sprzedania kogokolwiek - podkreślił prezes. - Rozumiem, że fani będą zawiedzeni, jeśli Boyd odejdzie, ale mam nadzieję, że widzą co się dzieje wokół. Jeśli ludzie tego nie akceptują, to najwyraźniej nie żyją w prawdziwym świecie - zakończył dobitnie Sir Murray. Według ostatnich doniesień, negocjacje Birmingham City z Boydem utknęły w martwym punkcie, gdyż obie strony nie mogą osiągnąć porozumienia co do wysokości wynagrodzenia byłego snajpera Kilmarnock FC.