Kolarz zacznie sezon wyścigiem w Australii, potem pojedzie w Tour de France, a jest także zainteresowany Giro d'Italia. W Astanie spotka się ze starym znajomym, belgijskim dyrektorem sportowym Johanem Bruyneelem, który prowadził go do wszystkich siedmiu zwycięstw w "Wielkiej Pętli". Nikołaj Proskurin, wiceprzewodniczący Kazachskiej Federacji Kolarskiej, zapowiedział, że Armstrong będzie liderem Astany wspólnie z Albertem Contadorem. Hiszpan niedawno wyraził swoją dezaprobatę do pomysłu, aby jeździć razem z Amerykaninem. - Z niecierpliwością czekam na nasze wspólne starty - wyznał jednak Armstrong. - Alberto jest obecnie najlepszym kolarzem na świecie. Musimy to uszanować. Nie jestem pewny czy będę mógł jeździć teraz tak szybko - dodał. Amerykańskiego kolarza zaprezentował w Nowym Jorku Bill Clinton, były prezydent Stanów Zjednoczonych. Armstrong ogłaszając swoją decyzję zyskał olbrzymi aplauz. - Nie mogę zagwarantować, że po raz ósmy wygram Tour de France - stwierdził kolarz. - Mogę natomiast zagwarantować, że przesłanie Livestrong dotknie wszystkich aspektów naszej społeczności, wszystkich kontynentów i przede wszystkim różnych rodzajów raka - dodał. Armstrong zabrał głos podczas otwarcia "Światowej Inicjatywy Clintona", forum utworzonego w 2005 roku, na którym dyskutuje się o różnych wyzwaniach współczesnego świata, od zdrowia poprzez edukację do zagadnień ocieplenia klimatu. Clinton zapowiadając Armstronga wyraził nadzieję, że antyrakowa kampania Livestrong zmieni swój zasięg z krajowego na międzynarodowy. - To jest wyjątkowe porozumienie stworzone przez wyjątkowych ludzi - powiedział były prezydent USA. Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku, który wkroczył na scenę razem z Clintonem i Armstrongiem, nazwał tego drugiego "bohaterem dnia" i powiedział, że liczy na kolejne zwycięstwo w Tour de France. - Przecież to nic trudnego, to jak z jazdą na rowerze - zażartował. Armstrong to nie tylko wspaniały kolarz, siedmiokrotny zwycięzca Tour de France, ale też człowiek, który pokazał, że z rakiem można wygrać, a potem żyć, tak jak się chce. Jego powrót postawi w dość kłopotliwej sytuacji organizatorów Tour de France, którzy wielokrotnie sugerowali, że sukcesy amerykańskiego kolarza mogły być wynikiem niedozwolonego wspomagania. Dyrektor Tour'u Christian Prudhomme oświadczył w środę, że jest gotów przyjąć siedmiokrotnego zwycięzcę... pod warunkiem, że będzie on respektował przepisy antydopingowe. W 2005 roku francuski dziennik sportowy "L'Equipe", współorganizator Tour de France, opublikował informację, że sześć próbek moczu, pobranych od Armstronga w 1999 roku, kiedy po raz pierwszy wygrywał wyścig, zawierało substancję dopingującą - EPO. Sam kolarz zdecydowanie temu zaprzecza, został także oczyszczony z podejrzeń przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI). Lance Armstrong zerwał z wyczynowym kolarstwem trzy lata temu, poświęcając się pracy na rzecz fundacji gromadzącej fundusze na walkę z nowotworami. Nie zrezygnował jednak z aktywności fizycznej, regularnie startuje w długodystansowych wyścigach w kolarstwie górskim, trenuje i bierze udział w biegach maratońskich.