Zaśpiewać Alleluja, jak Dr Alban w przerwie meczu, mogli więc gracze i fani z drużyny z Berlina, która sięgnęła po trofeum poraz trzeci w ostatnich czterech latach. Bohaterem spotkania był Richard Alston, skrzydłowy Thunder, zamienił się na moment w quarterbacka i na początku trzeciej kwarty popisał się 60-jardowym podaniem na przyłożenie, które odwróciło losy tego obfitującego w straty pojedynku. MVP finału został running back ekipy z Berlina Eric McCoo, który "wybiegał" 167 jardów i zdobył jedno przyłożenie, ale zaliczył również dwie straty. - To jest najlepszy zespól jaki miałem w swoim życiu - powiedział szkoleniowiec Thunder Rick Lantz, który już wcześniej został wybrany trenerem roku, jest sierżantem marines. Wszystko zaczęło się optymistycznie dla Galaxy. Hicks dostał dwa razy piłkę i zdołała wywalczyć inauguracyjny "first down". Następna akcja przyniosła jednak przyłożenie berlińczykom. Będący pod presją J.T. O'Sullivan rzucił piłkę wprost w ręce Montique Sharpe'a, a ten po 28-jardowym returnie zdobył 6 punktów, które po chwili zamieniło się na siedem po celnym podwyższeniu Heinze'a Quasta. Ta akcja podrażniła ambicje quarterback Galaxy, który w kolejnej ofensywnej serii świetnie "znajdował" swoich partnerów. Szczególnie upodobał sobie Derricka Lewisa, który udanymi odbiorami doprowadził ekipę z Frankfurtu blisko pola punktowego rywali. Skończyło się jednak tylko na trzech punktach, zdobytych kopnięciem przez Ralfa Kleinmanna z 28 jardów. Wkrótce błąd popełnili także gracze Thunder a konkretnie Chas Gessner, po dobrym podaniu Rohana Davey'a. Najlepszy w sezonie regularnym wide reciever berlińczyków zgubił piłkę, na czwartym jardzie "end zone" rywali. W stratach było więc 1:1, ale na wielkim ekranie podwieszonym pod zamkniętym dachem Arena auf Schalke wciąż widniał wynik 7-3 dla zespołu ze stolicy. Druga kwarta upłynęła pod znakiem strat i to aż czterech. W odstępie 10 minut piłkę zgubili kolejno McCoo, O'Sullivan, ponownie McCoo i Davey. Pierwsi nerwy opanowali zawodnicy z Frankfurtu, a decydująca okazała się współpraca O'Sulivana z Derrckiem Lewisem. Ten ostatni w polu punktowym w ekwilibrystyczny, 8-jardowe podanie quarterbacka i Galaxy objęli prowadzenie. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się prowadzeniem Frankfurtu, Jonathan Ruffin, zdołał wyrównać kopnięciem stan pojedynku na 10:10. Fieldgoal był możliwy dzięki decyzji sędziów, którzy cofnęli meczowy zegar i berlinczykom została, cenna jak się okazało, sekunda. Wracający po przerwie zawodnicy niemal wygonili z murawy Dr Albana, bawiącego 35-tysięczną publiczność swoimi przebojami, "Sing Halellujah" oraz "It's My Life". Pogadanka z trenerami chyba nie za bardzo pomogła graczom obu stron, bo w przeciągu 3.5 min, trzeciej kwarty oba zespoły znów nagrzeszyły. Najpierw podanie Daveya przechwycił Ricky Sharpe, ale Galaxy szybko zmarnowali szansę za sprawą złego wyrzutu ("snap") przy kopnięciu. Oba zespoły coraz bardziej desperacko szukały punktów. Ptzreba jak wiadomo jest matką wynalazków, a tym okazał się Richard Alston w roli quarterbacka. Zawodnik Thunder nominalnie grający jako skrzydłowy, bądź "punt returner" otrzymał przy jednej z zagrywek piłkę od Daveya i ... popisał się niesamowitym, 60-jardowym podaniem do Gessnera. To zagranie zmieniło losy meczu. Drużyna z Berlina zaczęła kontrolować wydarzenia na murawie i choć następne 6 pkt, zdobyła za sprawą kopnięć Ruffina (z 42 i 40 jardów), to jest zwycięstwo stawało się coraz bardziej realne. Czwarta karta rozpoczęła się przy stanie 23-10 dla Thunder, a ich prowadzenie szybko podwyższył McCoo, popisując się świetnym, 69-jardowym rajdem przy linii bocznej. Galaxy odpowiedzieli dwoma przyłożeniami, ale gracze z Berlina umiejętnie przetrzymali piłkę do końca. - Świetny mecz. Szkoda, że nie dla nas - powiedział po spotkaniu wide receiver Galaxy Derrick Lewis, który w trakcie World Bowl XII, odebrał 9 piłek, na łączną sumę 130 jardów, zdobywając dwa przyłożenia. Witold Cebulewski, Gelsenkirchen