Wiele można było przewidzieć już przed meczem. Choćby to, że w razie porażki, żadna ze stron jej nie przyjmie. Przed walką o półfinał Ligi Mistrzów Real i Barcelona rozpętały zbiorową histerię i ten stan ducha towarzyszył piłkarzom w każdej chwili meczu na Santiago Bernabeu. Jose Mourinho mówi, że plan miał jasny. Utrzymać Katalończyków daleko od bramki Ikera Casillasa do 65. min, a potem wprowadzić Kakę za Lassanę Diarrę i zaatakować rywali wykończonych i sfrustrowanych własną bezsilnością. Brzmi znakomicie. Skąd się wzięła frustracja Ronaldo? Skoro jednak plan był tak genialny i wykonywany z zegarmistrzowską precyzją, skąd wzięła się frustracja Cristiano Ronaldo już na początku meczu? Dlaczego portugalski gwiazdor i ulubieniec trenera wrzeszczał na cofających się kolegów? To poważny błąd w sztuce, jeśli najważniejszy z żołnierzy nie rozumie strategii przywódcy. "Nie podoba mi się gra w ten sposób" - wyznał po meczu Ronaldo dodając jednak zaraz, że jeśli tak chce Mourinho, on musi się dostosować. Do niedawna wszystko była jasne i oczywiste. Mourinho prowokował kolejnych rywali w Primera Division, ci wściekali się, lub siedzieli cicho. O spiskach sędziowskich wykrytych przez niego mówił cały kraj, tak jakby z jego przybyciem do Madrytu nastała nowa rzeczywistość. Pep Guardiola należał do najspokojniejszych. Obsypywał Mourinho komplementami, powtarzając, że nie da się sprowokować. Porażka w finale Pucharu Króla przekonała go jednak, że postawę trenera piłkarze kopiują potem na boisku. Przed środowym meczem na Bernabeu Pep zachował się więc jak szeryf z westernu. Poszedł na konferencję prasową nonszalancki i wywołał Mourinho bitwę na boisku. Porażka w Copa del Rey zmusiła Katalończyków do zaakceptowania reguł wymyślonych przez przeciwnika. Jak szczekające zza siatki dobermany Przez godzinę mecz był brzydki i nudny - obie drużyny udawały raczej niż rzeczywiście grały w swoim stylu. Barca wymieniała dziesiątki bezużytecznych podań, bez jasnej koncepcji: co w ogóle robi na boisku. Real nie wywierał nadmiernego pressingu, cofał się głęboko pod bramkę Ikera Casillasa i tam spacerował. Przypominało to pojedynek dwóch lękliwych dobermanów, które zamiast gryźć i drapać, wolą szczekać zza siatki. Do "godziny zero" wyznaczonej przez Mourinho brakowało zaledwie 5 minut, kiedy Pepe zaatakował Daniego Alvesa wyprostowaną nogą. Czerwona kartka wywołała u Mourinho furię. Jego występ na konferencji prasowej po meczu był tyradą przeciw korupcji (bez użycia tego słowa) w UEFA i wśród sędziów. Wypomniał Guardioli mecz sprzed dwóch lat na Stamford Bridge przeciw Chelsea mówiąc, że gdyby on zdobył Puchar Europy w takim stylu, spaliłby się ze wstydu. Jeśli za miesiąc Guardiola pojedzie na Wembley i znowu wygra, będzie to kolejne "brudne" zwycięstwo. Geniusz kontra ciemna moc Wszystko, co zdobywa Mou, to efekt ciężkiej pracy i geniuszu, wszystko co przegrywa, to wynik spisków, ciemnych mocy i zła. Gdyby świat był doskonały, Mourinho wygrywałby zawsze. Środowy mecz był kolejnym przykładem spisku przeciw trenerowi Realu, a może raczej spisku na rzecz Katalończyków, których UEFA chce widzieć w finale na Wembley za wszelką cenę. Mourinho się tym brzydzi. Wskazując sędziego Wolfganga Starka, jako śrubkę w większym, złowrogim mechanizmie zdejmuje jakąkolwiek odpowiedzialność za wynik z siebie i swoich piłkarzy. Najciekawsze, że efekty tej błyskotliwej tyrady nie podziałały jednak na kibiców z Madrytu. Dziennik "Marca" zapytał czytelników, czy skargi trenera Realu na sędziego są uzasadnione. Z 35 tys. głosujących prawie 74 proc. uważa, że nie. Niemal 39 tys. ludzi zdecydowało się odpowiedzieć na pytanie, czy czerwona kartka dla Pepe była słuszna. Niemal 80 proc. z nich stwierdziło, że tak. W końcu aż 92 proc. czytelników madryckiego dziennika uważa, że defensywna taktyka Mourinho okazała się po prostu zła. Przekonał tylko piłkarzy Kogo przekonał trener Realu? Swoich piłkarzy. Wszyscy jak jeden mąż powtarzają, że ich koledze i im samym stała się krzywda. Iker Casillas powiela nawet argument Mourinho, że kiedy się gra przeciw Barcelonie, trzeba być gotowym na walkę w dziesięciu. Prasa w Katalonii obwieszcza za to, że to co się stało na Santiago Bernabeu jest triumfem futbolu i kolejną koronacją króla Leo Messiego (dwa gole). Ogólnokrajowy dziennik "El Pais" dodaje, że piłka przyznała rację Katalończykom, a Messi uzasadnił słuszność dyskursu i zachowania Guardioli sprzed meczu. Tym, którzy czują rozczarowanie pozostaje wypowiedź Javiera Mascherano, że po każdym kolejnym pojedynku Realu i Barcelony coraz mniej jest mowy o grze w piłkę. Tu znajdziecie wszystkie pomyłki sędziów, które pomogły Mou, gdy prowadził Inter po Puchar Europy Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz skrót meczu: