Słowa takiej legendy jak Paol Maldini musiały zaboleć Leonardo. Kończący karierę symbol Milanu stwierdził, że sprzedając Kakę, klub wyrzeka się szansy walki o triumf w Champions League. Transfer nie był pomysłem debiutanta na ławce trenerskiej, ale to on musi stworzyć plan jak zapełnić powstałą po nim dziurę. Leonardo wierzy w odrodzenie Ronaldinho. Przygotował trzystopniowy plan, który ma przywrócić futbolowi jego rodaka. Specjalne ćwiczenia powinny zwalczyć widoczną gołym okiem ociężałość "wypracowaną" w dyskotekach Barcelony i Mediolanu. W ostatnich latach Ronaldinho tak konsekwentnie zaniedbywał swoje cechy motoryczne, że dziś odruchowo robi wszystko w zwolnionym tempie. Na boisku przypomina żółwia: wciąż przewiduje wypadki szybciej niż inni, ale przytłacza go ciężka skorupa. Leonardo wierzy jednak, że kiedy odzyska szybkość i refleks znów będzie niezrównany w pojedynkach "jeden na jednego". Milan Lab stoi przed wielkim wyzwaniem. Utworzone w 2002 roku, po kontuzji Fernando Redondo, biomechaniczne centrum analizujące formę i stan psychofizyczny graczy Milanu, zapracowało na doskonałą opinię. Było rodzajem eliksiru młodości dla piłkarskich staruchów, którzy ostatni triumf w Champions League zaliczyli zaledwie dwa lata temu. Centrum straciło na prestiżu przy okazji sprawy Ronaldo, w ostatnim sezonie zespół nie uniknął plagi urazów, Ronaldinho to kolejne wielkie i niespełnione zadanie. Choć do niedawna lekarzom udawało się podtrzymywali sportowe życie 41-letniego Maldiniego, paradoksalnie 29-letni "szczeniak" z Brazylii może okazać się przypadkiem cięższym. Ronaldinho jest fenomenem innego gatunku, z natury nieskłonnym do poddania się reżimowi. Dlatego misja Leonardo ociera się o niemożliwą. Ale nawet gdyby odbudowanie formy fizycznej się udało, byłby to dopiero początek operacji "odrodzenie". Trener Milanu chce również, by Gaucho przestał się czuć jak wolny elektron, na którego pracuje cała reszta. Ma być ściśle wkomponowany w plan taktyczny, ustawiony na lewym skrzydle, gdzie powinien przypomnieć sobie czasy Barcelony. Nie tylko kiwać, kopać i hasać, ale też w ramach solidarności wobec kolegów pospieszyć ze wsparciem dla lewego obrońcy. Trzecim elementem pracy nad byłym geniuszem będzie walka o jego zszargane morale. Ronaldinho ma uwierzyć, że wciąż może być wielki, emanując tym uczuciem na drużynę. Drużynę, która po odejściu Kaki w nim głównie pokłada nadzieję. On ma jej dać niepowtarzalny rys, być graczem, który robi różnicę. Milan i Ronaldinho zdają się być na siebie skazani. Dotąd Brazylijczyk był w drużynie zbędny, teraz w jego odrodzeniu Leonardo i reszta widzi szansę dla wszystkich. Nadchodzi decydujący sezon, Gaucho ma ostatnią okazję udowodnić, że powrót na szczyt nie zdarza się tylko w bajkach. Może pójdzie w ślady Zidane'a, który na niemieckim mundialu zadziwił fanów uważających go już za piłkarską mumię? Bo jeśli zbliżające się 10 miesięcy nie będzie dla Brazylijczyka wyraźnym przełomem, świat uzna go za zawodowego trupa i zapomni. Gaucho jest tego bardzo bliski, choć wciąż tli się niemal irracjonalny cień nadziei na znalezienie się po jasnej stronie. CZYTAJ CAŁOŚĆ I DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO