Wobec tragedii, jaka spotkała Milan, Real Madryt wyszedł ze starcia z Olympique obronną ręką. 50 minut gry wolnej, przewidywalnej, nudnej uśpiło gości z Marsylii do tego stopnia, że nawet nie zorientowali się jak Pepe zagrał na wolne pole do Ronaldo, a Portugalczyk popisał się szybkością i inteligencją. Jako zespół Real wciąż nie funkcjonuje, ale od czegoś ma jednak wielkie indywidualności. Kiedy mecz miał się na dobre zacząć, do akcji wkroczył sędzia niszcząc wszelką na to nadzieję. "Wydrukowany" karny dla Realu i czerwona kartka dla marsylczyków sprawiły, że to, co się działo potem trudno oceniać. Z pewnością Ronaldo (cztery gole w dwóch meczach Ligi Mistrzów) jest na najlepszej drodze do tytułu króla strzelców, na jakiej drodze jest Real wciąż nie da się jednak ocenić. Marząca o grze w finale na Bernabeu drużyna nie ma nawet zalążka stylu, ale kiedy do analizy wziąć suche wyniki nie można się przyczepić do niczego. Trudno zresztą pastwić się nad drużyną przypominającą plac budowy, co nie przeszkadza jej zdobywać średnio cztery gole na mecz. Oczekiwany, wstępny egzamin dla "Królewskich" wciąż odsuwa się w czasie. Miał być nim ligowy mecz z Villarreal, ale Real wygrał go łatwo. Przed starciem z marsylczykami Iker Casillas poważnie się martwił, i też wszystko poszło w zasadzie gładko. Teraz na zespół Manuela Pellegriniego czeka Sevilla, a w Champions League prestiżowy dwumecz z Milanem. Co będzie, jeśli i ci rywale nie zmuszą Realu do lepszej gry? Zwycięstwo jest w piłce podstawowym kryterium, ale wiadomo, że Florentino Perez sprowadził latem Kakę, Ronaldo, Benzemę i Alonso nie tylko po to. Prezes Realu mówił wtedy otwarcie, że bijąc transferowe rekordy żąda, by fani na Bernabeu nie nudzili się nawet minuty. Na razie nie zobaczyli jednak więcej niż kilkanaście minut świetnej gry. A świat jest coraz bardziej zafascynowany madryckim fenomenem. Jak można grając tak źle, mieć tak wspaniałe wyniki? DYSKUTUJ Z AUTOREM NA JEGO BLOGU Czytaj też: Koncert Ronaldo, upokorzony Milan