Manchester postawił cenę zaporową. 96 mln euro zdawało się być kwotą nieosiagalną nie tylko w czasach kryzysu. Najpierw prasa hiszpańska donosiła, że Perez negocjuje jej obniżenie, teraz, że jednak będzie płacił. Transakcja kosmiczna, jak przystało na dwa najbogatsze kluby świata, z których jeden działa według praw rynkowych, drugi?no właśnie, jakich? Transfer piłkarza za 100 mln euro wyglądałoby na totalne ekonomiczne harakiri, gdyby nie robił go Florentino Perez, jeden z najbogatszych ludzi w Hiszpanii, facet, do którego pieniądze lgną jak do magnesu. W czasach kryzysu ogłosił, że latem na nowych piłkarzy wyda 300 mln. Nawet najbogatsze kluby Premier League nie mogą stanąć w szranki wobec takiej kwoty. A przecież Perez jej nie ma. Weźmie 200 mln kredytu, a koło 80 mln chce zdobyć ze sprzedaży graczy, których sprowadził do Madrytu Ramon Calderon (w trzy lata, za 300 mln). To wszystko trzeba będzie przecież spłacić, a Real i tak ma poważne długi! W 2000. roku królewscy też jednak tonęli w długach (300 mln), ale zaskakujący deal z miastem Madryt dał Perezowi ekonomiczną swobodę. Czy tym razem także stolica Hiszpanii wspomoże prezesa? Real jest przecież najlepszą wizytówką miasta. CZYTAJ CAŁY TEKST I DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO ZOBACZ TAKŻE: OFICJALNY KOMUNIKAT MANCHESTERU - JEST ZGODA NA TRANSFER