"Real w ogóle nie chciał grać w piłkę. Ograniczył się do obrony i dalekich wykopów" - komentował ironicznie Xavi Hernandez. Prasa w Katalonii kpi nawet z Jose Mourinho, który obiecał fanom "Królewskich" ofensywny zespół, a wystawił wczoraj aż siedmiu graczy odpowiedzialnych za defensywę. W meczu, który Real musiał wygrać, by w tabeli zmniejszyć stratę do Barcelony, gospodarze pozwolili sobie na grę w stylu Sportingu Gijon, czy Almerii oddając piłkę rywalowi na 70 proc czasu. "Remis na Bernabeu, to zawsze dobry wynik" - uspokaja Katalończyków Pep Guardiola. Barcelona nie wykorzystała przewagi Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy jednak, że Barcelonie nie żal zwycięstwa, które straciła grając w przewadze. W 53. min miała je w kieszeni, Raul Albiol wyleciał z boiska po faulu na Davidzie Villi, a Leo Messi wykorzystał karnego. Cztery minuty później Barca musiała radzić sobie jednak bez kapitana Carlesa Puyola (podobno uraz nie jest groźny) i nagle oddała inicjatywę. Zaczęła grać na przeczekanie, i od tej chwili wygrany może czuć się Real Madryt. "Królewscy" pokazali charakter, w dziesiątkę doprowadzając do wyrównania. Swojego pierwszego gola, w siódmym meczu przeciw Barcelonie zdobył Cristiano Ronaldo (z karnego). Real stracił wczoraj okazję, by w walce o tytuł zbliżyć się do Katalończyków, ale wykorzystał ten mecz, by udowodnić sobie, iż w pojedynku z Barceloną nie musi kłaść głowy pod topór, tak jak na Camp Nou w listopadzie (0-5). Barca z kolei zobaczyła ile brakuje jej do szczytu formy. Porażająco nieskuteczny Villa, który gola nie zdobył od połowy lutego, sam mógł rozstrzygnąć wczorajsze spotkanie. Kontrujący Real też miał swoje szanse, w 45. min Adriano w cudowny sposób wybił piłkę z pustej bramki Valdesa. Prasa w Katalonii zarzuca Mourinho, że celowo doprowadził murawę na Bernabeu do najgorszego z możliwych stanów. Sucha i wysoka trawa miała utrudnić szybką wymianę piłki graczom Pepa Guardioli. Najbardziej jednak zaszkodzili oni sobie sami, oddając zwycięstwo w chwili, gdy mogli mieć mecz pod całkowitą kontrolą. Goście wściekali się na arbitra, za to, że nie podyktował jedenastki już po starciu Ikera Casillasa z Davidem Villą w pierwszej połowie, tymczasem na swoją odwieczną nutę "zaśpiewał" po spotkaniu także Jose Mourinho. Trener Realu powiedział, iż jest zmęczony faworyzowaniem Barcy przez arbitrów. Jego zdaniem Muniz Fernandez pomógł Katalończykom, bo przed rzutem karnym dla jego drużyny faulujący Marcelo Dani Alves powinien wylecieć z boiska. Brazylijczyk miał żółtą kartkę, drugiej nie dostał. Mourinho zaczął zmieniać bieg historii Katalończycy cieszą się, bo są bliżej tytułu mistrza Hiszpanii, "Królewscy" także świętują, bo ich zdaniem Mourinho zaczął zmieniać bieg historii. "Remis o smaku zwycięstwa" - ogłasza dziś dziennik "Marca". Faktycznie, ustawienie Realu z trzema defensywnymi pomocnikami, bardzo utrudniło życie Barcelonie, a jeden z nich - Pepe był bohaterem wieczoru. Czy to jednak świadczy, że portugalski trener odkrył uniwersalną formułę na Katalończyków, która da sukces jego zespołowi w finale Pucharu Króle i boju o finał Champions League na Wembley? Tego wciąż w Madrycie nie mogą być pewni. Dziennik "El Pais" znalazł wyjście polubowne. Uznał po prostu, że zawiedli obaj wielcy rywale, więc wczorajsze Gran Derbi było złą wizytówką hiszpańskiej piłki. "Mecz był brzydki na początku i brutalny na koniec. Nie zostawi wspomnień o dobrym futbolu, ale mnóstwo polemik na temat pracy sędziego". Tak naprawdę jednak efekt tego, co stało się wczoraj na Santiago Bernabeu poznamy dopiero 3 maja. Jeśli Barca wygra Puchar Króla w środę, a potem awansuje do finału Ligi Mistrzów, będzie się mówiło, że Real zaprzepaścił wszystkie swoje szanse. Gdyby stało się odwrotnie, ten remis na Bernabeu uznany zostanie za punkt zwrotny. Po pięciu kolejnych porażkach, podział punktów pozwala "Królewskim" marzyć o przerwaniu dominacji katalońskiej. Przynajmniej do środy w swoim żywiole będą specjaliści od propagandy w obu obozach. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division