Poruszający przypadek Marcina Wasilewskiego stał się dodatkową motywacją dla piłkarzy Beenhakkera i ich kibiców Co drugi wpis jest po polsku tłumaczący piłkarzowi ile znaczył. Sam z pewnością nie mógł mieć o tym dotąd zielonego pojęcia. Dziś, zanim przebrnie przez czyściec sal operacyjnych i rehabilitacji, można sobie tylko wyobrazić euforię, jaka będzie towarzyszyła powrotowi na boisko. To nie jakiś tam mecz zostanie wygrany, ale niemal wojna obronna. Jedyni, którzy na wysokości zadania nie stanęli, to piłkarze i działacze Standardu Liege - histerycznie zrzucający z siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Dla kapitana Standardu stało się wyłącznie to, na co rywal zasłużył, a w ogóle to wszystkiemu winny jest sędzia. Axel Witsel, który zmiażdżył Polakowi nogę przyjął co prawda dyskwalifikację z pokorą, ale zaraz dostał z klubu "zastrzyk wychowawczy", bo działacze Standardu ogłosili, że kara jest niedopuszczalnie wysoka i będą się odwoływać. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia. Dramat Wasilewskiego to z pewnością dodatkowy zastrzyk motywacji dla kolegów z kadry. Jeśli wywalczą awans na mundial, będą mieli najlepszy prezent dla kolegi. Według nowych prognoz jest nadzieja, by Wasilewski pojechał do RPA. Fani piszący do niego na forum Anderlechtu obiecywali, że aby pomóc drużynie wybiorą się do Chorzowa. Z pewnością podczas meczu z Irlandczykami nazwisko piłkarza "padnie" z trybun Śląskiego nie jeden raz. Piłkarzy Beenhakkera i ich fanów połączy cel dodatkowy. Można coś robić dla siebie, ale znacznie lepiej dla siebie i jeszcze dla kogoś. Taką szansę dostają dziś reprezentanci Polski.