Relację z meczu znajdziesz TU! Długa jest lista przestępstw selekcjonera reprezentacji Brazylii. Tak samo długa, jak lista nazwisk gwiazd, które pominął powołując drużynę na mundial. Nikt z nas nie sprawdzi, czy Ronaldinho, Ronaldo, Pato, Diego, lub Adriano byliby w stanie pomóc dziś "Canarinhos" - ich selekcjoner miał przywilej z nich zrezygnować tylko pod jednym warunkiem. Tego warunku nie wypełnił. Pożegnanie turnieju w RPA jego największego faworyta jest bardziej sensacyjne niż porażki Francji, Włoch i Anglii razem wzięte. Brazylia dorobiła się w światowej piłce pozycji szczególnej nie tylko ze względu na pięć tytułów mistrza świata. "Jogo bonito" podbiło serca fanów we wszystkich zakątkach globu, powszechny jest stereotyp, że prawdziwą piłkarską magię na mundialu można zobaczyć tylko wtedy, gdy na boisko wybiegają faceci w koszulkach kanarkowych. Produkcja gwiazd odbywa się tam na taką skalę, że w rozgrywkach o piłkarski Puchar Europy Brazylijczycy są najliczniej reprezentowaną nacją. Dunga zakpił z wszystkich tradycyjnych wartości, dlatego jego porażka z Holandią w ćwierćfinale jest trzy razy bardziej bolesna niż ta sprzed czterech lat, gdy na tym samym etapie z mistrzostw w Niemczech odpadała drużyna Carlosa Alberto Parreiry. Tamten zespół miał wielkie postaci, Dunga chciał, by świat zaczął podziwiać Bastosów, Juanów, Melów, ale to wszystko dziś legło w gruzach po główce takiego "kurdupla" jak Wesley Sneijder. Pożytek z tego jest tylko taki, że w 2014 roku w Brazylii Canarinhos znów będą grali swój modelowy futbol. Gdyby Dunga przywiózł z RPA złoty medal, miałby zapewnione kolejne cztery lata spokojnej pracy. Na wielki sukces Holendrów nie zapowiadało się dziś przez godzinę. Na początku wyglądało nawet na łatwe zwycięstwo Brazylii. Gdy sędziowie anulowali gola Robinho (spalony), Felipe Melo podał piłkę przez trzy linie. Było 1-0, a nadzieja "Pomarańczowych" topniała z każdą sekundą. Melo nie poprzestał jednak na asyście, zdobył gola samobójczego, a potem jeszcze czerwoną kartkę za kopnięcie Robbena. W ten sposób los rozliczył się trochę z Holandią, która tak wiele razy grała pięknie i tak rzadko osiągała coś konkretnego. Dziś wiadomo, że przymusowe odejście z Realu Madryt było wielkim impulsem dla Wesleya Sneijdera. Jest już o dwa mecze od sezonu doskonałego. Najpierw pokazał z Interem, jak może być pożyteczny w grze o najwyższe klubowe trofea, teraz tworzy coś niesamowitego z przeciętną, jak na holenderskie warunki, drużyną. Na drugim biegunie znalazł się Ricardo Kaka, na którego madrycki kolos wydał fortunę (65 mln euro). Sezon 2009-2010 kończy się dla Brazylijczyka traumatycznie. Nie wiem czy kibice "Canarinhos" potrafią wybaczyć Dundze (już zapowiedział, że odchodzi z funkcji selekcjonera). W pierwszym odruchu fala wściekłości będzie z pewnością wielka. W istocie trener Brazylii robił to samo, co w Lidze Mistrzów Jose Mourinho. I też miałby rację, gdyby wygrał.