34 ligowe gole Ronaldo Nazario de Limy przestają "straszyć" strzelców Barcelony. Choć w 1997 roku, 21-letni Brazylijczyk grał jak natchniony, nie zdołał zapewnić mistrzostwa swojej drużynie. Najlepszy był Real Madryt zdobywając rekordową liczbę 92 pkt, Barca zatrzymała się na 90. Leo Messi nie miał o tym pojęcia, kończył wtedy 10 lat. Dziś role się odwracają. Porywający pościg Realu sprawił, że Barcelona wymazała z tabel jego osiągnięcie. Bez zaciekłych ataków "Królewskich" drużyna Pepa Guardioli nie musiałaby się otrzeć o niebotyczną granicę stu punktów, w sezonie o cztery kolejki krótszym niż ten sprzed 13 lat. "Poganiany" przez Cristiano Ronaldo Leo Messi wyrównał osiągnięcie Nazario de Limy, 34 gole przyniosły mu nie tylko tytuł króla snajperów w Hiszpanii, ale też "Złoty But" dla najlepszego strzelca lig europejskich. Real nie wypina piersi do orderów, choć potrafił podjąć rywalizację z najlepszą drużyną w historii klubu z Katalonii. Jorge Valdano nie zdążył jeszcze pogratulować Barcelonie, a już zapowiedział zmiany w składzie drużyny i na ławce trenerskiej. Wygląda więc na to, że Manuel Pellegrini stanie się kolejną ofiarą frustracji Florentino Pereza. Nad Santiago Bernabeu unosi się już cień Jose Mourinho, nie dlatego, że za pięć dni zagra tam z Interem finał Ligi Mistrzów. Jeśli Mourinho zdecyduje się na Madryt już w kolejnym sezonie (ogłosił, że się zdecyduje, tylko nie podał terminu) będzie to oznaczało eskalację emocji w rywalizacji Realu z Barceloną. Guardiola i Pellegrini umiejętnie je wyciszali, a Portugalczyk chętnie wciela się w rolę wroga publicznego nr 1 dla Katalończyków. Mourinho obawia się ponoć sam Florentino Perez, który dość instrumentalnie traktuje trenerów. Pellegrini kilka razy skarżył się, że prezes w ogóle nie zniża się do rozmowy z nim, a swoje postanowienia komunikuje przez Valdano. Portugalczyk nie zaakceptuje jednak numeru 2. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że po wydaniu ćwierć miliarda euro ubiegłego lata, Perez znów ruszy na zakupy. Spokojni o swoją pozycję w Madrycie mogą być Cristiano Ronaldo, Iker Casillas, Sergio Ramos, Pepe, Raul Albiol, Alvaro Arbeloa, Xabi Alonso. Prawdopodobnie jeszcze Jerzy Dudek sprawdzający się w roli bramkarza, który w trzy sezony zagrał w Primera Division jeden raz. Miejsca może zabraknąć nawet dla najlepszego strzelca drużyny Gonzalo Higuaina. Argentyńczyk nastrzelał 27 bramek krajowym rywalom, ale zawalił wszystkie kluczowe mecze sezonu. Co jednak powiedzieć o Kace i Benzemie, czyli źle wydanych latem 100 mln? Perez wracał do Madrytu marząc o zdetronizowaniu Barcelony raczej w boju o Puchar Europy. Czy w Realu będą tylko zmiany, czy kolejna rewolucja? Czy Florentino Perez nie kłamał zapewniając socios, że pierwsza kadencja nauczyła go cierpliwości i pokory? Charakter człowieka po 60-tce zmienia się z wielkim trudem. Zwycięstwo w La Liga nie gwarantuje spokoju w Barcelonie. To ona jest bliższa pierwszego spektakularnego transferu. Czy dobijający 29. roku życia David Villa wciąż wart jest 40 mln euro? Skoro jednak po poprzednim, idealnym sezonie Katalończycy wydali 111 mln na transfery, tym razem też nie powinno się obejść bez zmian na Camp Nou. Mandat Joana Laporty kończy się 30 czerwca, Barcelona będzie miała nowego prezesa. Faworyt Sandro Rosell zapewnia, że nie będzie eskalacji obietnic wyborczych, ale rywale mogą go do tego zmusić. Siedem lat temu Laporta nie był faworytem, ale wygrał wybory, bo obiecał sprowadzić na Camp Nou Davida Beckhama. Od tej wielkiej, mydlanej bańki (Beckham wybrał ofertę Pereza) zaczęły się złote lata klubu z Katalonii z dwoma triumfami w Lidze Mistrzów (2006, 2009) i czterema w Primera Division (2005, 2006, 2009, 2010). W ostatnich dwóch dziesięcioleciach Barca osiągnęła więcej niż Real. Oba kluby zdobyły w tym czasie po trzy tytuły najlepszego w Europie, w Hiszpanii Barca prowadzi jednak 10:7. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu