Podanie było idealne do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Urugwaju Sidneya Govou, ale stojący na pozycji spalonej Anelka kompletnie bez sensu przeciął lot piłki marnując znakomitą okazję na gola i zwycięstwo. Lepszej nie było, toteż wicemistrzowie świata Francuzi nie potrafili złamać oporu rywala broniącego się w ostatnich minutach w dziesiątkę. Ani Gourcuff, ani Ribery, ani Anelka, ani trener Domenech znów nie byli w stanie zapanować nad drużyną gwiazd zmierzających donikąd. Jeśli tak dalej pójdzie 31-letnie "cudowne dziecko" francuskiej piłki zaprzepaści ostatnią w życiu reprezentacyjną szansę. Anelka to w piłce przypadek szczególny - nie tylko w piłce francuskiej, ale światowej. To nie Cristiano Ronaldo jest najdroższym piłkarzem świata, ale właśnie on. Osiem klubów, w których grał wydało na niego w sumie 124 mln euro! PSG, Arsenal, Real, PSG, Liverpool, Manchester City, Fenerbahce, Bolton i Chelsea - wyznaczają piłkarską drogę człowieka, który już jako nastolatek zrozumiał, że w piłce najlepiej zarabia się na transferach. Dla wszystkich dzieci świata widzących w kopaniu piłki coś niepospolicie wzniosłego, mógłby być antywzorem. Wielki talent był dla niego przede wszystkim drogą do majątku. A może nic w tym złego? 760 tys euro - od tej marnej kwoty wszystko się zaczęło w lutym 1997 roku, kiedy trener Arsenalu Arsene Wenger dostrzegł geniusz w nogach 17-latka. Pierwszego gola zdobył w wygranym 3-2 meczu z Manchesterem United, a na koniec sezonu 1998-1999 uznano go za najwybitniejszego młodego piłkarza w Premier League. To wystarczyło, by Anelka poczuł, że Arsenal jest dla niego za mały. Po wojnie z Wengerem Real zapłacił za niego gigantyczną wtedy kwotę 33 mln euro. Można zaryzykować tezę, iż jeszcze przed erą Florentino Pereza został w Madrycie pierwszym "galactico". Z tego okresu pamiętam go najlepiej. Byłem w Madrycie wiosną 2000 roku oglądając niewiarygodne sceny pod szatnią w starej Ciudad Deportiva. Anelka siedział w czapce, żuł gumę i patrząc na wszystko ironicznie do nikogo się nie odzywał. Do nikogo z wyjątkiem brata i agenta, który podobno wymyślił mu ten genialny plan na sportowe życie. W tamtym czasie Vicente del Bosque poznał muchy w nosie Francuza odsuwając go od treningów z pierwszą drużyną na 45 dni. Sezon nie był jednak dla Anelki stracony - przywrócony do składu na półfinałowe mecze Champions League z Bayernem został ich bohaterem zdobywając gola i na Santiago Bernabeu i w Monachium. Niedługo później świętował z klubem Puchar Europy, mimo to Real postanowił się go pozbyć. Wtedy PSG odkupiło swojego wychowanka za 33 mln euro, by po dwóch latach pozbywać się go za wszelką cenę wypożyczając do Liverpoolu. Kupił go jednak w końcu Manchester City za 20 mln. Potem Fenerbahce dało 7, Bolton 11, a w styczniu 2008 roku Chelsea 21 mln euro. Anelka miał na głowie tyle przeprowadzek, że nie był w stanie grać dla Francji. Debiutował jeszcze przed mundialem w ojczyźnie, ale potem tylko patrzył jak mistrzem świata zostaje półtora roku starszy Thierry Henry. Choć mecz z Urugwajem był dla niego 67. w trójkolorowej koszulce, najlepszy okres drużyny narodowej zwyczajnie przegapił. Swoje 14 goli zdobył dla niej w meczach towarzyskich i eliminacjach wielkich imprez - nie licząc bramki z Koreą w Pucharze Konfederacji (2001). Był w kadrze mistrzowskiej drużyny z Euro 2000, ale na turnieju w Holandii i Belgii w ataku brylowali Henry i David Trezeguet. W Chelsea Anelka wreszcie ustabilizował formę. W parze z Didierem Drogbą dokonują rzeczy niezwykłych. W biegłym sezonie Francuz zdobył tytuł króla strzelców Premier League, w minionym najskuteczniejszy był napastnik WKS. Anelka miał w tym wielki udział, gra dojrzale, asystuje, wspiera przy rozgrywaniu piłki Franka Lamparda. W kadrze po raz pierwszy w życiu wygrał rywalizację z Henrym. Pozostaje dręczące pytanie: czy to wszystko jednak nie za późno? W ostatnich latach prowadzona przez Zinedine'a Zidane'a Francja zdobyła wszystko: mistrzostwo świata (1998), wicemistrzostwo (2006), mistrzostwo Europy (2000) i dwa razy Puchar Konfederacji. Dla wielu ludzi atak bykiem w Marco Materazziego w finale niemieckiego mundialu, był nie tylko końcem genialnego lidera "Trójkolorowych", ale także epoki, w której genialnie uzdolniony Anelka zagrał zaledwie rolę epizodyczną. Dziś Francja musi sobie radzić bez Zizou i jak było widać w meczu z Urugwajem sobie nie radzi. W debiucie na mundialu napastnik Chelsea jej nie zbawił, a sytuacja w której przeszkodził Govou, była dla kogoś takiego jak Anelka wręcz kompromitacją. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1905891">Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na swoim blogu</a> <a href="http://sport.interia.pl/galerie/pilka-nozna/urugwaj-francja-0-0/zdjecie/duze,1280199,1,283">Zobacz galerię z meczu Urugwaj - Francja!</a>