Plany są zakrojone na szeroką skalę, choć nowy, futbolowy bohater nie skończył jeszcze 20 lat. Brazylijski nastolatek Neymar ma pójść w ślady Pelego. Od 48 lat legendarny Santos nie wygrał Copa Libertadores, jutro nad ranem czasu polskiego w rewanżowym meczu finału mierzy się u siebie z Penarolem Montevideo. Na starym stadionie klubu, gdzie czarował Pele, nie można było zorganizować meczu, ale 14 tys fanów Santosu i tak go zapełni, by obejrzeć historyczne momenty na wielkim ekranie. Piłkarze zagrają na Pacaembú, obiekcie Corinthians, a po zwycięstwie ma być wielka fiesta. Pierwszy mecz w Montevideo zakończył się bezbramkowym remisem, wobec czego kibice Santosu od dziesiątków lat oczekujący na nowego Pelego, zatarli ręce. Neymar zdobył w rozgrywkach o klubowe mistrzostwo Ameryki 5 bramek, jest wychowankiem, symbolem klubu, nie tylko nadzieją na jego odrodzenie, ale odrodzenie całej brazylijskiej piłki przed mundialem w 2014 roku. Kryzys formy starych gwiazd: Ronaldinho, Kaki, Robinho sprawił, że serca kibiców "Canarinhos" zaczęły bić dla młodzieży. Trudno im emocjonować się grą drużyny narodowej, w której największymi indywidualnościami są obrońcy: Dani Alves, Lucio, czy Maicon. Brazylia zakochuje się w Neymarze i zaraża tą miłością innych. Podobno Real uzgodnił już z nim warunki 6-letniego kontraktu. Prezes Santosu potwierdził, że klub z Madrytu, a także kilka innych europejskich kolosów pytało o jego gracza. "Jeśli zapłacą 45 mln euro, czyli tyle ile wynosi klauzula wykupu w kontrakcie Neymara, nie będziemy w stanie go zatrzymać". Sam piłkarz czuje się bardzo dobrze. Powiedział, że bez wyjeżdżania z Brazylii jest w stanie zdetronizować Leo Messiego w roli najlepszego piłkarza świata. Messi nie odpowiedział, za to w rolę jego adwokata wcielił się Diego Maradona ogłaszając, iż Neymar jest tak samo źle wychowanym arogantem, jakim zawsze był Pele. Boski Diego też uprzejmością i taktem nigdy nie grzeszył, ale piłkarzem był unikalnym. Dziś mija 25 lat od legendarnego ćwierćfinału Argentyna - Anglia na mundialu w Meksyku, i jego dwóch historycznych goli (pierwszy zdobyty ręką, drugi po slalomie między Anglikami na 52 metrach). Prasie madryckiej słowa Maradony nie przeszkadzają. Diego ma prawo być wściekły, bo kontrkandydatem na nową gwiazdę Realu był jego zięć "Kun" Aguero. Jose Mourinho wybrał ponoć Neymara, który ma być 10. galaktycznym graczem Florentino Pereza (po Figo, Zidane, Brazylijczyku Ronaldo, Beckhamie, Owenie, Kace, Cristiano Ronaldo, Xabim Alonso i Benzemie). "Marca" donosi, że Brazylijczyk będzie zarabiał 5 mln euro za sezon, a może nawet 6 mln, jeśli uda mu się odebrać Messiemu "Złotą Piłkę". W ten sposób historia zatacza koło. Przez dwa lata fani Realu wierzyli, że Messiego zdetronizuje Cristiano Ronaldo. Portugalczykowi, mimo strzeleckich rekordów, się nie udało, więc trzeba szukać kogoś nowego. Wyobraźnię kibiców z Bernabeu i ich nadzieje na nowy sezon ma rozgrzać Neymar. Tylko czy dwaj gracze o tak wygórowanym ego jak Portugalczyk i Brazylijczyk będą w stanie współpracować dla dobra drużyny, której celem jest pościg za Barceloną? Na razie to pytania na odległą przyszłość. Neymar ma przed sobą finał Copa Libertadores, a potem Copa America, w której będzie mógł zweryfikować swoją klasę na tle Leo Messiego. Jeśli obie próby zakończą się sukcesem Brazylijczyka, moda na niego stanie się zjawiskiem globalnym. Do Pelego wciąż będzie mu jednak bardzo daleko. Co kilka lat fani w Brazylii obwołują kogoś następcą "Króla", by potem szybko okazało się, że to tylko nieziszczalne marzenia. Ostatnim tak modnym jak Neymar młodym napastnikiem Santosu był Robinho, w którego wielkość uwierzył także Florentino Perez. Neymara do Realu polecił jednak sam Ronaldo Luis Nazario de Lima, a był to przecież ostatni napastnik ocierający się o wielkość Pelego. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2098329">Czytaj blog Darka Wołowskiego i dyskutuj na nim z autorem</a>