"Argentyna to Mascherano i dziesięciu innych" - pamiętacie jeszcze słowa Maradony z czasów, gdy triumfalnie obejmował selekcjonerski ster w reprezentacji Albicelestes? Zdanie brzmiało prowokacyjnie, bo mając w drużynie kilku graczy kreatywnych, wynosił ponad resztę defensywnego pomocnika. Największe pretensje mógł zgłaszać Leo Messi wyrastający w Barcelonie na nr 1 światowego futbolu. Tuż za nim w szeregu "pokrzywdzonych" ustawiano zięcia selekcjonera Sergio Aguero. Maradona zaczął od dopieszczania obu: "Kun" dostał kilka szans i wszystkie zmarnował, a ponieważ słabo grał także w Atletico Madryt, kłopot bogactwa sam się rozwiązał. Z Messim to jednak zdecydowanie bardziej delikatna sprawa. Zanim Maradona został selekcjonerem, kilka razy dość kategorycznie go krytykował. Za to, że mało serca wkłada w grę, lub, że za mało współpracuje z drużyną. Fani Albicelestes wiedzieli jednak swoje, odnajdując w Messim kolejne wcielenie Diego. Bramka z Getafe w 1/2 finału Pucharu Króla'2007 była przywoływana zawsze wtedy, gdy potrzebny był ostateczny dowód. Nikt nie przywiązywał wagi do tak drobnego szczegółu, że Messi zdobył ją w koszulce Barcelony. Od kiedy Maradona objął rządy nad argentyńską kadrą zrobił dużo, by Messi stał się jej liderem. Nigdy tego nie powiedział otwarcie, ale ostatnio wyglądało jakby nie od Mascherano, ale od Leo zaczynał ustalać skład. Nie pomogło. Wygląda to wszystko na jedną z dziwniejszych tajemnic futbolu. Zwłaszcza, że barceloński język piłki, którym Leo posługuje się na co dzień, wydawał się nie potrzebować misternego tłumaczenia na argentyński. Wystarczy właściwie robić to samo, by odnieść taki sam sukces. Pozory. Messi, który uważa grę dla kadry, jako największy zaszczyt, wciąż nie może dla niej zrobić prawie nic. Tak jakby bez Xaviego i Inesty czuł się na boisku obco. Wystarczy zacytować fragmenty z argentyńskiej prasy po sobotnim horrorze z Peru (2:1). Sportowy dziennik "Ole": "Może zostać najlepszym piłkarzem świata w koszulce Barcelony, ale dziś za odpowiedzialność, której nie podejmuje, za talent, który trwoni, za brak poświęcenia i ambicji, jest najgorszym graczem reprezentacji Argentyny". "La Nacion": "Nic nowego: Messi jeszcze raz zawiódł barwy biało-niebieskie. Wciąż jest im winien wielki występ, na który bezskutecznie czekamy". "Clarin": "Messi znów był piłkarzem bez znaczenia". Od Leo odwracają się nawet kibice Argentyny. W ostatniej z zacytowanych gazet znalazła się ankieta, z której wynika, że aż 60 procent fanów nie widzi go w składzie na decydujący o awansie na mundial w RPA mecz z Urugwajem w Montevideo. Wstrząśnięty wynikami barceloński "Sport" zaproponował w odpowiedzi własny sondaż z którego wynika, że prawie 67 procent fanów Barcy posłałoby go do gry. Szokujące jest jednak to, że aż 33 proc zakochanych w Messim do szaleństwa Katalończyków, rozumie argentyńskie rozterki. Maradona wiele razy bronił Messiego, wciąż powtarzał, że dla niego grał dobrze, ale był mało wiarygodny, bo fatalnie spisywała się cała drużyna. Dziś gwiazda Barcelony zamiast być jej największą perłą, jest dla selekcjonera tylko kolejnym nierozwiązanym problemem. Maradona musi coś z tym zrobić w dwa dni. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU Czytaj też: Wołowski: Hołd składa mu cała Argentyna