"Ci, którzy krzyczą do mnie Messi nie są normalni" - ogłosił niedawno Cristiano Ronaldo. Z każdym wybuchem złości, podczas którego portugalska gwiazda nie potrafi zapanować nad językiem, coraz mocniej wciela się w rolę piłkarskiego Johna McEnroe. Koledzy z Realu Madryt zapewniają nawet, że Cristiano lubi mieć publiczność przeciwko sobie, wtedy ze swoich stalowych płuc i mięśni rzuca na boisko dodatkowe 20 procent. Z każdym tygodniem w Europie coraz więcej jest stadionów, na których Portugalczyk musi czuć się świetnie, ostatnio kocią muzyką przywitała go już nawet publiczność w Chorwacji i na Cyprze. Nawet ograniczony Bendtner zdziałał więcej "Leo Messi" - ten niezbyt wyszukany okrzyk rozprzestrzeniający się po całym kontynencie, ma przypominać Ronaldo, kto jest najlepszym piłkarzem na świecie. Portugalczyk skomentował to sobie właściwym stwierdzeniem, że ludzie to zawistnicy zazdroszczący mu bogactwa i urody. Tamte słowa przysporzyły mu kolejnych wrogów, nawet ci, którzy szczerze podziwiają talent napastnika Realu apelowali, by swoimi komentarzami przestał ocierać się o śmieszność, bo nie przystoi to piłkarzowi tej klasy. I tu znów pada "nieubłagany" przykład Messiego, który bez względu na swoją formę oraz zachowanie publiczności niezmiennie panuje nad sobą. Nigdy nie ośmielił się odpowiedzieć kibicom Argentyny mającym do niego żal za kolejny mecz niespełniający ich oczekiwań. Tak, czy owak Ronaldo to dziś megagwiazda, znana i rozpoznawalna daleko poza granicami świata futbolu. Jego udział w Euro 2012 zależy jednak od baraży z bardzo mocną Bośnią i Hercegowiną. Wyścig o bezpośredni awans Portugalczycy przegrali z Duńczykami. Nawet gracz tak ograniczony w porównaniu z Ronaldo, jak Nicklas Bendtner zdziałał w Kopenhadze znacznie więcej. Gra w reprezentacji staje się przekleństwem Wśród wielu różnic między Messim i Ronaldo da się dostrzec jedno podobieństwo. Narasta ono od 5 lat, od kiedy reprezentację Portugalii opuścił Luis Figo. Jako nastolatek u boku Figo Ronaldo dotarł z drużyną narodową do finału Euro 2004, a potem półfinału mundialu w 2006 roku. Odkąd sam przejął odpowiedzialność za zespół narodowy, nie potrafi pociągnąć go do kolejnych sukcesów. Na mistrzostwach Europy w 2008 roku Portugalczycy przepadli w ćwierćfinale, z RPA pożegnali się już w 1/8 finału. Afrykański turniej był o tyle udany dla Ronaldo, że w meczu z Koreą Płn zdobył pierwszego gola dla Portugalii od ponad roku. On, który w 99 meczach Realu Madryt trafił do siatki 95 razy. Aby zdobyć 100 bramek dla Barcelony Messi potrzebował 170 spotkań. Gra w reprezentacji staje się przekleństwem dla nich obu. Wyjaśnień trudno szukać w staczającym się prestiżu reprezentacyjnego futbolu. Tak Ronaldo, jak i Messi robią wszystko co można, by odnieść sukces z drużyną narodową. W meczu z Duńczykami Portugalczyk grał z urazem, starczyło na honorowego gola z wolnego w doliczonym czasie gry. Nie zmienił on faktu, że w czasie gdy Hiszpanie, Niemcy, Holendrzy, Włosi, Anglicy i Francuzi - czyli wszyscy wielcy szykują się do mistrzostw, Portugalia i jej lider skazani są na niepewność. Wciąż jest możliwe, że największa gwiazda europejskiej piłki, obejrzy mistrzostwa z trybun, lub w telewizji. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2147509">Czytaj tekst na blogu i dyskutuj tam o futbolu z Darkiem Wołowskim!</a>