Wojenka kibolstwa z władzami Legii przybierała już formy bardzo różne. Dopóki się dało, chuligani przemawiali w swoim stylu: pięścią, lub kijem bejsbolowym. Od jakiegoś czasu kibolstwo jednak zmiękło. Ci, którym obca była dotąd ludzka mowa, zaczęli przedstawiać się jako grupa uciśnionych kibiców: wiernych, oddanych drużynie, na których uwziął się bezwzględny, kapitalistyczny wyzyskiwacz. To on nie pozwala im demonstrować przywiązania do ukochanych barw, prześladuje i zwalcza. Z natury rzeczy łatwiej przyznać rację szarym ludziom, którzy siadają na trybunach, niż właścicielom koncernu traktującym klub jak kolejny biznes. Pewnie, że właściciele Legii też popełniali masę błędów. To co się stało w sobotę wyjaśnia jednak sprawę do końca. Bez względu na to, czy uważa ktoś Mariusza Waltera lub śp. Jana Wejcherta za dobrodziejów, czy szkodników w Legii, wie przynajmniej z kim mają oni do czynienia. Kibol nie zna elementarnej przyzwoitości, hamulców, ani barier. Zrobi to, co "podyktują" mu trociny od kija bejsbolowego, które ma zamiast mózgu. I posunie się do każdej podłości, byle tylko przeżyć chwilę zwyrodniałej satysfakcji. Lepiej więc, by klub z Łazienkowskiej został wydany na pastwę samego diabła, niż miałby znowu znaleźć się w strefie wpływów "kochających" go kiboli. Ich należy odseparować od piłki (a lepiej od wielu innych rzeczy). Dlatego zakazy stadionowe dla takich ludzi, to zwyczajna konieczność. Najlepiej dożywotnie. CZYTAJ RÓWNIEŻ: LEGIA WYRZUCA PSEUDOKIBICÓW Z ŁAZIENKOWSKIEJ! ZACHOWANIE KIBICÓW LEGII TO SKANDAL Wszystkie felietony Darka Wołowskiego znajdziesz TU!