Błyskotliwa kariera, jaką zrobił w Manchesterze United "Chicharito" Hernandez była szokiem nie tylko w Europie, ale przede wszystkim w samym Meksyku. Lokalne media, zamiast ogłosić go bohaterem, wybrzydzały na 20 goli w debiutanckim sezonie 22-latka. Komentowano, że wielka drużyna gra na "Groszka", a on tylko przystawia nogę wbijając piłkę do pustej bramki z metra lub dwóch. Zupełnie inaczej traktował to Alex Ferguson. Jakże zaskoczony musiał być Szkot oceniający na starcie sezonu 2010-2011, że 8 mln euro wydanych na napastnika Chivas Guadalajara to raczej inwestycja w odległą przyszłość. Meksykanin z marszu wygrał jednak rywalizację z Dymitarem Berbatowem zajmując miejsce u boku Wayne'a Rooneya. Takiego wejścia w europejski futbol nie miały nawet takie ikony meksykańskiej piłki jak Hugo Sanchez i Rafael Marquez. Pierwszy trafił do Realu przez amerykański San Diego Sockers i Atletico Madryt, a debiut w królewskim klubie przypadł na siódmy rok jego kariery poza krajem. Marquez, zanim został gwiazdą Barcelony, rozegrał cztery sezony w Monaco. Przez lata futbol meksykański był dla świata niczym więcej niż symbolem strefy CONCACAF, zupełnie oderwanej od centrum wydarzeń. Nawet wybitni meksykańscy piłkarze, którzy wyprawiali się do Europy, zwykle natychmiast wracali do domu na tarczy: Luis Flores (rok w Valencii), Javier Aguirre (rok w Osasunie) czy Manuel Negrete (15 meczów w Sportingu Lizbona i cztery w Sportingu Gijon). A przecież bramka Negrete przeciw Bułgarii w meczu 1/8 finału mundialu w 1986 roku była jedną z najbardziej efektownych w historii rozgrywek o mistrzostwo świata. Zobacz gola Negrete: Aby lepiej zrozumieć piłkarskiego "dziwoląga", jakim jest Meksyk wystarczy przytoczyć prosty fakt: wielki Hugo Sanchez, którego rekord strzelecki w lidze hiszpańskiej wymazał dopiero niedawno Cristiano Ronaldo (40 goli w sezonie), zagrał w reprezentacji zaledwie 58 razy, tymczasem ktoś tak z europejskiego punktu widzenia anonimowy jak obrońca Claudio Suarez uzbierał w drużynie narodowej aż 178 występów! Zamknięty w strefie CONCACAF Meksyk ma zaledwie jedynego godnego siebie rywala (USA). Są tego dobre strony, po raz ostatni kadra "Tricolores" przegrała eliminacje mundialu w 1982 roku. Potem nie zagrała na nim jeszcze osiem lat później we Włoszech ze względu na dyskwalifikację. Trzeba jednak oddać Meksykanom, że mimo słabiutkich rywali w kwalifikacjach, w pięciu ostatnich turniejach o mistrzostwo świata nigdy nie przepadli w grupie. Częściowe otwarcie na świat nastąpiło w 1993 roku. Reprezentacja Meksyku została zaproszona na Copa America, gdzie zdobyła srebrny medal przegrywając dopiero finał z Argentyną. To była niespodzianka dla Europejczyków, ale zamieszkały przez 112 mln rozkochanych w futbolu ludzi kraj, ma wszelkie dane, by po "Albicelestes" i "Canarinhos" być piłkarską trzecią siłą w całej Ameryce. Meksykańskie kluby stanęły do rywalizacji w Copa Libertadores i gdy wydawało się, że "uwolnią" się od swojej egzotyki, zrobiono krok wstecz. W tym roku, kiedy Złoty Puchar CONCACAF kolidował z Copa America Meksykanie wysłali do USA pierwszą reprezentację, a do Buenos Aires drużynę do lat 21. Gdyby nie skandal z prostytutkami i głośna dyskwalifikacja ośmiu młodych graczy, w tym Jonathana dos Santosa z Barcelony, nikt by o niej nie usłyszał. To samo dotyczy meksykańskich klubów, najsilniejsze rywalizują w Concachampions, o której istnieniu w Europie wiedzą nieliczni, tymczasem do prestiżowych rozgrywek w Copa Libertadores, trafiają te słabsze. Zobacz jak Meksykanie pokonali USA w finale Gold Cup: Meksyk wciąż tkwi w izolacji, wyrywając się z niej raz na cztery lata - przy okazji mundiali. A odnoszący sukces w Premier League "Chicharito" jest tam wyjątkiem. Starszy brat Jonathana - Giovani dos Santos i jego kolega Carlos Vela, którzy w 2005 roku w Peru zdobyli tytuł mistrzów świata do lat 17 (Hernandeza wykluczyła wtedy kontuzja) mieli zrobić wielkie kariery, ale z piłkarskich diamentów zmienili się w niezbyt wiele znaczących obieżyświatów. Giovani został sprzedany z Barcelony do Tottenhamu, który wypożyczał go do Ipswich, Galatasaray i Racingu Santander. Vela kupiony do Arsenalu przez takiego znawcę talentów jak Arsene Wenger terminował w Celcie, Salamance, Osasunie, WBA i Realu Sociedad. Meksykanie bardzo nad zmarnowanymi talentami biadolić nie muszą, w tym roku kolejne pokolenie 17-latków wygrało mundial. Ich kariery będą zależały od tego, czy pod względem mentalności upodobnią się do Chicharito Hernandeza, czy raczej do Giovaniego i Veli. Meksykanie odnosiliby znacznie większe sukcesy, gdyby talent w nogach piłkarzy szedł pod rękę z porządkiem w głowach. Hugo Sanchez uważa, że grać można się nauczyć w Meksyku, ale dyscypliny i profesjonalizmu wyłącznie w wielkich ligach Europy. Izolacja w CONCACAF sprawia, że Meksykanie osiągają znacznie mniej niż wskazuje na to ich potencjał. Reprezentacja "Tricolores" grała w finałach mistrzostw świata aż 14 razy, więcej niż Hiszpania, Francja i Anglia, mniej tylko od Brazylii, Niemców, Włochów i Argentyńczyków. Wszyscy z wyżej wymienionych zdobywali już złote medale, Meksykanie nigdy nie wysunęli nawet nosa poza ćwierćfinał. Zawsze brakowało im odwagi, gdy stawali na granicy sukcesu, dlatego w światowej piłce wciąż są w jakimś stopniu nacją egzotyczną. Nie znaczy to, że Polacy nie mają im czego zazdrościć, bo w ostatnich 20 latach nasi piłkarze zostali o dwie długości z tyłu. Niemal na każdej pozycji Jose Manuel de la Torre ma gracza wyżej cenionego na europejskim rynku niż Franciszek Smuda. Drużyna narodowa Meksyku wypracowała efektowny styl gry potrafiąc utrzymać piłkę, tak sprawnie jak Hiszpanie. Ich problemem pozostały jednak kłopoty z mentalnością, tym większe, im dalej grają od Stadionu Azteków. Może Polacy znajdą w sobie dość siły, by to wykorzystać? Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu