Trener Barcy zrobił, co można, by zademonstrować światu jak absurdalny jest termin Superpucharu (zaledwie 72 godziny po towarzyskim meczu Hiszpanii w Meksyku). Nie włączył do kadry na mecz w Sewilli nie tylko siedmiu mistrzów świata, którzy wrócili zza oceanu (choć Villa nie zagrał tam nawet minuty), ale też pracującego samotnie w Barcelonie Andresa Iniesty. Guardioli nie wzruszyła nawet kontuzja drugiego bramkarza Jose Manuela Pinto. I tak zrezygnował z Victora Valdesa, choć Iker Casillas, który także wrócił z Meksyku, zagrał już w piątek w towarzyskim meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium (i to jak zagrał). Z drużyną mistrzów świata na Estadio Azteca był także piłkarz Sevilli Jesus Navas. Jego trener Antonio Alvarez uznał jednak, że jest zdolny zagrać w Superpucharze 90 minut. Nie oszczędzał swojej największej gwiazdy na cztery dni przed meczem o Ligę Mistrzów ze Sportingiem Braga. Wygląda na to, że Superpuchar Hiszpanii jest bez porównania ważniejszy dla Sevilli niż Barcelony. Jakby tego było mało, na Ramon Sanchez Pizjuan trener gości posadził na ławce Leo Messiego. W podstawowym składzie znalazło się aż czterech wychowanków (Mino, Sergio Gomez, Oriol i J. Dos Santos). Po meczu sam Guardiola przyznał, że taka liczba młodych graczy w jedenastce nie jest dobra nawet dla nich samych, ale upierał się, iż nie miał innego wyjścia. Przez godzinę gry na Ramon Sanchez Pizjuan zanosiło się jednak na to, że sprawiedliwości nie stanie się zadość. "Plan B" Pepa Guardioli nieźle funkcjonował. Po znakomitym podaniu Maxwella w 20. minucie, najlepszy na boisku Zlatan Ibrahimovic zdobył gola. Ucieszyło to zwolenników Szweda - debata: "powinien odejść, czy zostać" - trwa już od kilku miesięcy. W głosowaniu "El Mundo Deportivo" aż 63 proc internautów uznało go za najlepszego piłkarza Barcelony w tym meczu. I to bezdyskusyjnie: na drugiego w klasyfikacji Maxwella głos oddało 7 proc. Leo Messi, który zmienił Szweda w 52. min otrzymał zaledwie 3 proc. Argentyńczyk miał jednak pecha - wszedł na boisko tuż przed "eksplozją" Sevilli. Strach przed Barceloną jest w Hiszpanii ogromny. Mimo tak osłabionego składu gości Antonio Alvarez wystawił drużynę z jednym napastnikiem. Wyrównujący gol Luisa Fabiano był impulsem do porzucenia obaw. Na boisko wszedł Frederic Kanoute (dwa gole), a potem Alvaro Negredo. Znakomite pół godziny gry gospodarzy pozwoliły im uwierzyć, że dystans dzielący ich od Barcelony nie jest przepaścią. "Na Cam Nou Barca jest zdolna do wszystkiego" - mówi jednak przed rewanżem trener Sevilli. "Jeszcze nie zdobyliśmy Superpucharu" - wtóruje Jesus Navas. Podczas mundialu w RPA miał okazję przyjrzeć się z bliska, do czego zdolni są Xavi, Iniesta, Villa, Puyol, Pique, Pedro, czy Busquets. Guardiola uspokaja jednak rywali ogłaszając, że w rewanżu na pewno nie zagrają wszyscy. Trener Barcy chce zdobywać trofea na końcu, a nie na początku sezonu. Kibice z Katalonii wiedzą jednak swoje. Nie przekonuje ich już zdanie wypowiedziane niedawno przez Guardiolę: "lepiej dać szansę swoim, niż kupować". Porażkę z Sevillą odebrali jako dowód, że młodzi chłopcy z "La Masia" nie są jeszcze gotowi, by wziąć na siebie zbyt duży ciężar. Tymczasem w wyścigu po Mesuta Özila na pierwsze miejsce wysunął się podobno Real Madryt. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu!