John Terry musiał poczuć ukłucie w żołądku, gdy dotarło do niego, że w ćwierćfinale Chelsea gra z Manchesterem United. Przestrzelony karny podczas finału w Moskwie w 2008 roku wciąż musi męczyć go jak koszmar nocny. Będzie miał okazję do rewanżu, jedną z ostatnich, po sezonie zanosi się na spore zmiany w Chelsea. Drużyna się starzeje, nie ma już czasu na porażki w ćwierćfinale. Bitwa o Anglię to bezdyskusyjny hit Champions League. Kiedy spojrzy się w tabelę, faworytem wydaje się drużyna Aleksa Fergusona, bezpośrednie mecze wskazują na ekipę Carlo Ancelottiego. Jedni i drudzy nie są u szczytu formy, ale oczywiście wciąż zaliczają się do potęg. Chelsea jest w tym gronie najbardziej głodna sukcesu w Champions League - fatalny finał sprzed trzech lat, to wciąż jej największe osiągnięcie w Europie. Jose Mourinho ma nowe zadanie do wykonania. Ledwie przeprowadził Real przez Lyon, już szykuje mu się "opowiązkowy" półfinał. Trzeci z brytyjskich ćwierćfinalistów (Tottenham) to absolutny debiutant. Na Santiago Bernabeu nie wróci z Schalke Raul Gonzalez, ale będzie okazja, by zagrał tam chociaż Rafael van der Vaart. Pep Guardiola przypomina Superpuchar Europy z 2009 roku, który Barca wygrała z Szachtarem dopiero po dogrywce. Nie spełniły się jego nadzieje, by tym razem uniknąć Ukraińców. Nikt jednak nie wierzy, że trener Barcy na serio najbardziej bał się właśnie ich. Rewanż w Doniecku z pewnością nie jest jednak do pozazdroszczenia. Skromny rywal zagra absolutnie bez presji, tymczasem Barcelona ma obowiązek awansować. Dla niej każde inne rozwiązanie, to byłaby klęska. Dmytro Czyhryński wróci na Camp Nou z kumplami z Brazylii. Gdy latem wyjeżdżał na Ukrainę zapewne o tym nie marzył. Może się okazać, że bardzo go będzie Guardioli brakowało, w obliczu kontuzji Carlesa Puyola i choroby Erica Abidala. Gran Derbi w Lidze Mistrzów odłożone, ale jeszcze nie odwołane. Może się zdarzyć w półfinale, kiedy Mourinho i Guardiola spełnią swój obowiązek. W ciągu trzech tygodni Barca i Real zagrają ze sobą aż cztery razy - w lidze, w finale Pucharu Króla i w Champions League. Ostatni raz na tak wysokim szczeblu rozgrywek europejskich hiszpańskie kolosy spotkały się całkiem niedawno, bo w 2002 roku. Lepszy był Real, galaktyczni z Madrytu zdobyli zresztą wszystkie gole: na Camp Nou Zidane i McManaman (2-0), w rewanżu na Santiago Bernabeu Raul i Helguera (samobójczy na 1-1). Po klęsce w listopadowym Gran Derbi 0-5 Mourinho miał przeczucie, że jeszcze w tym sezonie na Camp Nou wróci. Jedni i drudzy marzyli o finałowym starciu na Wembley, które ślepy los dziś absolutnie wykluczył. Dyskutuj na blogu z Darkiem Wołowskim!