Kaca, z którym obudził się dziś polski bramkarz nie chcę sobie nawet wyobrażać. Dzięki kontuzji Manuela Almunii dostał szansę gry w Champions League, na którą długo czekał. Na Estadio Dragao nie zobaczyliśmy jednak "Wejścia smoka", ale raczej bramkarską wersję "Zezowatego szczęścia", które ostentacyjnie pokazało plecy rodakowi. Pierwszy gol - totalna klapa: Fabiański wychodzi do dośrodkowania i wbija sobie piłkę do bramki. Przy drugim winowajców było więcej, ale Polak mógł uratować wszystko wykopując piłkę w trybuny po muśnięciu jej przez Sola Campbella. Zezowane szczęście dołożyło jeszcze od siebie pomoc sędziego, który odebrał piłkę Polakowi, by oddać ją gospodarzom, a potem własnym ciałem zasłonił obrońcę Arsenalu, gdyby ten chciał zablokować akcję Porto. Wyszedł z tego gol-kuriozum, najbardziej zdumiewające rozstrzygnięcie meczu w tej edycji Champions League. Arsenal przegrał 1:2 przez koszmarne błędy polskiego bramkarza! Znajdą się tacy, którzy zobaczą w tym kolejny odcinek serialu rodzimej produkcji. Zaczął Jerzy Dudek w pamiętnym meczu z Manchesterem United, kiedy "maślane ręce" wypuściły piłkę w banalnej sytuacji, by do bramki wbił ją Diego Forlan. Tomaszowi Kuszczakowi można przypomnieć kuriozalny sparing z Kolumbią przed niemieckim mundialem, kiedy nadano mu mało wybredny przydomek: "Wpuszczak". I tak mógł się czuć jak wybraniec losu, bo zawalił mecz bez znaczenia. Co innego Artur Boruc, bohater Euro 2008, ale i naczelny winowajca porażki w eliminacjach MŚ. Kiks w meczu w Bratysławie odmienił losy nie tylko gry ze Słowakami, ale całej batalii o RPA. Gdyby komuś było mało, kropką nad "i" stał się pojedynek w Belfaście. Z tej czwórki byliśmy w ostatnich latach dumni. Powtarzaliśmy sobie, że skoro już Polak nie umie grać w piłkę nogami, dobrze, iż nienajgorzej opanował to rękami. Nie mamy polskiej szkoły piłki, ale, na pocieszenie, została nam, choć szkoła bramkarzy. To ich gra, lub chociaż sam pobyt w klubach wielkich i średnich (Liverpool, Real Madryt, Manchester United, Celtic i Arsenal) były dowodem, że w futbolu z najwyższej półki rodak nie jest absolutnie stracony. Kiksy bramkarzy to nie jest jednak serial typowo polski. Trudno przypomnieć sobie jednego chociaż z wielkich rywali Fabiańskiego, który nie popełnił błędów podobnego kalibru. Może Gianluigi Buffon, ale, jak wiemy, to bramkarz wszech czasów. Tymczasem Pepe Reina z Liverpoolu, Iker Casillas z Realu, Petr Cech z Chelsea, ? czyli prawie wszyscy uznawani dziś za najwybitniejszych, mają spektakularne wpadki na sumieniu. Ich klasa polega jednak na tym, że potrafili się po tym podnieść, odrodzić, odzyskać spokój i równowagę. Polak też musi pójść drogą do bramkarskiego czyśćca, bo tylko tak może się kiedyś znaleźć w niebie. Podjąć wyzwanie bez względu na przycinki, krytyki i śmiechy. Koszmarny błąd Dudka zdarzył się przed jego wielkim popisem w finale Champions League w Istambule, po którym bramkarz Liverpoolu stał się nieśmiertelny. Miałem kiedyś okazję rozmawiać długo z Andonim Zubizarretą - symbolem FC Barcelona i reprezentacji Hiszpanii, który zawalił pamiętny mecz z Nigerią na francuskim mundialu (1998). On i jego koledzy się już nie podnieśli kończąc mistrzostwa w fazie grupowej. Mówił, że jako człowiek zabierze ze sobą do grobu wspomnienia łez fanów po tamtej porażce, ale jako bramkarz musiał oczyścić z nich głowę już następnego dnia. Na takim swoistym rozdwojeniu jaźni polega ponoć sztuka fachu bramkarza. CZYTAJ BLOG DARKA WOŁOWSKIEGO I DYSKUTUJ Z NIM O FUTBOLU Czytaj też: Fabiański przyczynił się do porażki Arsenalu Prasa nie ma litości dla Łukasza Fabiańskiego Wenger wierzy w wyjątkowy talent Fabiańskiego