65 mln euro za transfer do Realu, 10 mln pensji netto za sezon, ponad 50 tys ludzi na Santiago Bernabeu podczas prezentacji najlepszego piłkarza Pucharu Konfederacji. Te dane przypominam wszystkim, którzy już w poprzednim sezonie dostrzegli zapaść w sportowym życiu Ricardo Izecsona dos Santosa Leite. W 2009 roku, w piątce najlepszych graczy świata według FIFA Kaka znalazł się siłą rozpędu. W Milanie spisywał się słabo, po transferze do Realu Madryt w ogóle nie mógł się odnaleźć, reprezentacja Brazylii stała się dla niego wyspą, na której wciąż mógł się czuć graczem nieprzeciętnym. Wspominając bolesne doświadczenia niemieckiego mundialu Carlos Dunga "wyczyścił" kadrę Brazylii z wielkich nazwisk. Poległ Ronaldo, poległ Ronaldinho, polegli Pato, Diego i Adriano. Selekcjoner znalazłby dość argumentów, żeby w tej swoistej alei gwizd "pochować" także Kakę, jest jednak świadomy, że takiej imprezy jak mistrzostwa świata nie wygrywa się z jedenastoma robotnikami. Bez względu na kłopoty w klubie pomocnik Realu został wybrany, jako ten, który ma wprowadzać do zbalansowanej drużyny "Canarinhos" element geniuszu. Do pomocy Dunga dorzucił mu usuniętego z Manchesteru City Robinho. Brazylia według Dungi ma być przeciwieństwem drużyny gwiazd Carlosa Alberto Parreiry, którą cztery lata temu w ćwierćfinale pobili Francuzi. Tych dwóch ludzi łączy doświadczenie z mundialu w 1994 roku (z defensywnym pomocnikiem Dungą w składzie Parreira zwrócił Brazylii tytuł mistrza świata po 24 latach). Do dziś wspomina się tamtą drużynę, jako najdoskonalsze wcielenie "boring football", jaki wydała część świata najbardziej obfita w piłkarskich artystów. Dunga uważa jednak, że cel uświęca środki, i jak dotąd zasada się sprawdza. "Canarinhos" wygrali przed rokiem Puchar Konfederacji, wspaniale wypadli w eliminacjach MŚ - upokorzenie w Rosario drużyny Maradony dało im awans. To nie jest zlepek rozkapryszonych gwiazd, ale doborowa kompania komandosów. Dunga uczy Brazylijczyków futbolu od nowa: przenosząc akcenty z ofensywny na defensywę. Kibice "Canarinhos" mają podziwiać Julio Cesara, uznawanego za najlepszego bramkarza świata. Razem z prawym obrońcą Maiconem i stoperem Lucio podbili właśnie Ligę Mistrzów (z Interem). Za Danim Alvesem z Barcelony selekcjoner specjalnie nie przepada: jest dla niego obrońcą zbyt ofensywnym, którego można posłać do gry w drugiej linii. Krytycy selekcjonera Brazylii wypominają mu, że gole napastnika Sevilli Luisa Fabiano nie doprowadzają świata do ekstazy w takim stopniu jak kiedyś bramki Ronaldo. "Turniej w RPA, to nie jest konkurs piękności" - odpowiada. Kiedy kibice domagają się brazylijskiego geniuszu, selekcjoner chowa się za Kakę. Problem polega jednak na tym, że forma pomocnika Realu to tabula rasa. Bóle w pachwinach sprawiły, że od 27 lutego do 7 czerwca nie zagrał ani razu 90 minut (w tym czasie 45 dni spędził bez dotykania piłki). Z idola Santiago Bernabeu, którego podczas prezentacji witało 50 tys ludzi, został graczem wygwizdywanym przez fanów Realu. W barwach nowego klubu stracił 13 meczów i tylko w siedmiu zagrał od początku do końca. Spędził na boisku 2598 minut, podczas gry jego rywal z Barcelony Xavi Hernandez - 4098. Podobnie było z tym, który podania Kaki ma zamieniać na bramki. Nękany urazami król strzelców Pucharu Konfederacji Luis Fabiano spędził w tym sezonie na boisku tylko 2499 minut. Jego kolega z Sevilli i reprezentacji Hiszpanii Jesus Navas ma w nogach wybieganych 4429 minut. Dodając do tego Robinho, który z powodu kontuzji, a potem konfliktu z trenerami Manchesteru City stracił na ławce pół roku, trzeba przyznać, że gracze mający decydować o sile uderzeniowej drużyny Dungi przyjechali do RPA wypoczęci. Kakę, Robinho i Luisa Fabiano czekają teraz mecze mające zrekompensować im trudy i cierpienia. Brazylia to najbardziej utytułowana drużyna świata, ona otwiera listę faworytów, dla większości kibiców mundial zaczyna się dopiero wtedy, gdy na zielonej trawie pojawią się gracze w kanarkowych koszulkach. To już za pięć dni w Johanesburgu. W poniedziałek Brazylijczycy pobili Tanzanię 5-1 w ostatnim sparingu przed startem mistrzostw w RPA. Kaka zdobył gola, ale co ważniejsze wyznał, że ani przez chwilę nie poczuł kłucia w pachwinach. Laureat "Złotej Piłki" z 2007 roku zna już smak radości z tytułu mistrza świata. Osiem lat temu, na turnieju w Korei i Japonii zagrał jednak zaledwie 19 minut w drugiej połowie meczu z Kostaryką - zupełnie bez znaczenia. U Dungi ma być piłkarzem numer 1, sprawić, by duch Ronaldinho, Ronaldo, czy Pato nie straszył selekcjonera po nocach. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim! Czytaj również: Boniek: Tylko oni mogą wygrać mundial!