Pewnie nawet jako asystent Pawła Janasa na niemieckim mundialu, Maciej Skorża nie czuł się tak fatalnie, jak w Tallinie. Porażka Wisły z Estończykami była z pewnością jedną z najgorszych, jakie kiedykolwiek doznał polski klub. Dotąd Wisła mogła pocieszać się tym, że marzeń o Champions League pozbawiały ją kluby wielkie (Real, Barcelona), lub średniaki (Anderlecht, Panathinaikos), teraz do tego grona wdarła się drużyna anonimowa. Trudno się dziwić, że w Krakowie szybko zapomniano, czego młody trener dokonał w dwóch ostatnich latach. Krajowe sukcesy nikogo w Wiśle już nie bawią. Jeśli Skorża zostanie złożony w ofierze, pies z żalu głośniej pod Wawelem pewnie nie zaszczeka. Z takim samym zrozumieniem piłkarska Polska patrzyła na Poznań, gdy odchodził Smuda. Dla najbardziej ze wszystkich spragnionego tytułu Lecha trzecie miejsce w lidze to nie była porażka, ale klęska. Starego, uznanego trenera nie mógł uratować nawet honorowy start w Pucharze UEFA. Szybko stwierdzono, że do budowania klubu na miarę marzeń, nie jest potrzebny. Fani przy Łazienkowskiej domagają się głowy Urbana już od dawna. Doczekają się z pewnością, jeśli Legia i w tym sezonie nie zdobędzie mistrzostwa. Kiedy nie jest tak jak być powinno, zmiana trenera jest czymś naturalnym. Wszyscy wtedy widzą, że władze szukają rozwiązań. W tych naszych ligowych dymisjach i zmianach, nie ma jednak żadnej głębszej myśli. Zwolnienie trenera nie jest sygnałem do zmiany sposobu działania, poprawy polityki transferowej, czy choćby zmiany stylu gry drużyny. Jest to zwykle decyzja emocjonalna, z której na dłuższą metę nie wynika dla klubu absolutnie nic. CZYTAJ CAŁY TEKST I DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU