"To już jest znacząca różnica" - opinia selekcjonera Vicente del Bosque na temat sytuacji w Primera Division nie jest ani odkrywcza, ani oryginalna. Sześć punktów to dużo, w trzech ostatnich latach, jeśli Real wyprzedzał Barcelonę w tabeli, to najwyżej o dwa. Aby odnaleźć przykład, kiedy "Królewscy" zaprzepaścili podobną przewagę, trzeba się cofnąć do czasów, w których Pep Guardiola biegał po boisku, a za zwycięstwo w Primera Division przyznawało się nie 3, ale 2 pkt. W sezonie 1991-92, w 13. kolejce Real prowadzony przez Leo Beenhakkera miał o osiem punktów więcej od Katalończyków, na mecie sezonu pierwszy był jednak Dream Team Johanna Cruyffa. Porażka Barcelony z Getafe, pierwsza w tym sezonie, pierwsza od przegranej w San Sebastian 30 kwietnia, stała się dla katalońskich mediów impulsem, by zbadać stan ducha kibiców zespołu Guardioli. W ankietach barcelońskiego "Sportu" i "El Mundo Deportivo" aż 47 proc czytelników nie wierzy, w odrobienie strat do Realu. Nie tylko dlatego, że obrońcy tytułu mają nienotowane wcześniej kłopoty w meczach wyjazdowych, ale przede wszystkim ze względu na formę ich rywali. "Królewscy zwyciężyli 13 kolejnych spotkań (z czego 9 w lidze). Bardzo trudno się goni kogoś uciekającego w takim tempie. Nauczyli się grać z Barceloną Nie o jedną porażkę przecież chodzi. Real przegrał w tym sezonie już dwa razy: z Levante w lidze i w Superpucharze Hiszpanii na Camp Nou. Barca zgubiła jednak poza swoim boiskiem połowę ligowych punktów. Na wyjazdach ma gigantyczne problemy. Wygląda na to, że przez ostatnie trzy lata dominacji Katalończyków, nawet średnie drużyny Primera Division nauczyły się jak maksymalnie obrzydzić im życie. Zespół Guardioli stał się przewidywalny, z jego przygniatającej przewagi w posiadaniu piłki, wynika niewiele. Łatwo daje się skontrować, poza Camp Nou stracił aż siedem goli, zdobywając tylko osiem. W tym Leo Messi zaledwie jednego. Tymczasem różnica bramek Realu Madryt w meczach poza Santiago Bernabeu to 18-3. "Liczby i punkty pokazują, co oni robią lepiej niż my" - mówi Gerard Pique. Inni gracze Barcy obiecują swoim fanom pogoń do końca. Pozostało przecież 25 spotkań. "Łatwo sobie wyobrazić, że 10 grudnia wygramy w Madrycie, a wtedy Real znów będzie na wyciągnięcie ręki" - stwierdza David Villa. Faktycznie, Barca Guardioli nie zna smaku porażki na Santiago Bernabeu. W trzech ostatnich sezonach zanotowała tam zwycięstwa, lub remisy: 6-2, 2-0, 1-1 w lidze, 2-0 w półfinale ostatniej edycji Ligi Mistrzów i 2-2 w Superpucharze. Real nie był jednak wtedy tak silny jak dziś. Bukmacherzy stawiają na Real Bukmacherzy wiedzą swoje. Za euro postawione na mistrzostwo dla "Królewskich" wypłacą 1,60, za obronę tytułu przez Barcelonę 2,40. Na początku sezonu było odwrotnie, faworytem był zespół Pepa Guardioli . Uderzające wydaje się jednak to, jak nisko stoją w zakładach szanse Valencii, za jedno euro postawione na zespół Unaia Emery'ego można wygrać aż 137. A przecież w tabeli Valencię dzieli od Barcelony tylko punkt. Do porażki z Getafe zespół Guardioli nie przegrał 27 kolejnych spotkań. "Zdobędziemy ten tytuł" - taki cytat znalazł się na czołówce "Sportu". Dani Alves dodaje: "W Madrycie już słychać fanfary, na szczęście dla nas trofeów nie przyznaje się w listopadzie". Jose Mourinho milczy. Piłkarze Realu dostali od niego dwa dni wolnego. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego