Wiceprezes ds. ekonomicznych Javier Faus ze smutkiem w głosie zawiadomił, że do czerwca 2016 roku FC Barcelona otrzyma 165 mln euro z Fundacji Katar. W zamian za reklamę na koszulkach. Wychodzi po 30 mln za sezon, czyli absolutny rekord świata - w każdym innym klubie taka wiadomość byłaby powodem do dumy. W Barcelonie budzi zakłopotanie i nostalgię. Za czasami, które mijają - klub z Katalonii był ostatnim z wielkich dbającym o "czystość barw". Faus wyjaśnił, że gdyby nie długi Barcelony, do podpisania umowy nie doszłoby. Nie powiedział wszystkiego, co myśli, bo nie wywołał do tablicy poprzedniego prezesa Joana Laporty, który choć odniósł gigantyczne sukcesy sportowe, zmienił klub w bizantyjskie imperium. Liczba nieuzasadnionych wydatków pobiła w ostatnich latach wszelkie rekordy. Wystarczy wspomnieć, że w siedem lat jego kadencji liczba pracowników etatowych w Barcelonie wzrosła od 439 do 1060. Sandro Rosell ma je zredukować do 250, by zaoszczędzić rocznie 12 mln euro. Rosell chce też uniknąć bizantyjskich transferów - takich jak Zlatan Ibrahimovic, lub ...Keirrison i Henrique. Dwaj ostatni kosztowali 25 mln euro, a byli na tyle słabi, że klub nigdy nawet ich nie przedstawił, jako swoich zawodników. W sumie Barca ma dziś długi w wysokości 430 mln euro. Stąd kontrakt z Fundacją Kataru. Internetowe wydanie dziennika "Sport" zadało pytanie czytelnikom: co o tym sądzą? Zdania są podzielone 50-50. A więc połowa fanów Barcy wciąż wierzy, iż lepiej być romantykiem z długami, niż pragmatykiem bez długów. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu! Czytaj także Koniec świętości! Nawet Barca się sprzedała!