Defensywa miała być największą siłą Manchesteru United we wczorajszym finale. Szczególnie jej środek z Vidicem i Rio Ferdynandem. Oni sprawili, że w tym sezonie bramkarz van der Sar bił rekordy skuteczności. Na przeciwnym biegunie stanęła para z Barcelony - sklecona naprędce: odkupiony latem z Manchesteru Pique i pomocnik Toure. Pół Hiszpanii pękało ze śmiechu, gdy prezes Joan Laporta dawał Anglikom 5 mln euro za wychowanego w La Masia stopera, który w najlepszej drużynie Europy był zaledwie rezerwowym, a Ferguson puszczał go do gry bardzo niechętnie. Dziś ten sam Pique jest więcej wart niż sprowadzony do Realu Madryt za kwotę sześciokrotnie wyższą Pepe. ""Cudze chwalicie, swego nie znacie" - koledzy Hiszpanie. W 10 miesięcy Gerard zrobił dwa milowe kroku: został kadrowiczem i fundamentem Barcelony mogacym bez kompleksów rywalizować z Marquezem i Puyolem. Co na to Ronaldinho? Yaya Toure, drugi z cichych bohaterów wczorajszego finału, był latem, gdy do klubu przychodził Guardiola, sfrustrowany i wściekły. Kupiono go w 2007, roku by asekurował coraz mniej biegającego Ronaldinho. Podpisał umowę na 2 mln euro z obietnicą, że dobra gra związana będzie z podwyżką. Piłkarz z WKS spisał się nieźle, ale wobec totalnej klęski na koniec ubiegłego sezonu Laporta uznał, że wyższa pensja nikomu z jego graczy się nie należy. Agent Toure groził nawet Barcelonie, że jego klient opuści Camp Nou. Swoją drogą ciekawe jak czuł się wczoraj Ronaldinho patrząc na byłych kolegów z Barcy, którzy przez poprzednie dwa lata zanim odszedł do Milanu, nosili za nim buty. Barca straciła dwa lata nim zrozumiała, że z brazylijskiego geniusza nic już nie wydusi. Trzecim z cichych bohaterów wczorajszego wieczoru był Carles Puyol. Wychowany w La Masia piłkarz-instytucja, który przez całe lata wierzył, że jego klub może dorównać galaktycznemu Realowi, rzucany jest przez Guardiolę tam, gdzie trzeba. Kontuzja Marqueza, dyskwalifikacje dla Abidala i Alvesa sprawiły, że zagrał na prawym skrzydle i w najważniejszym meczu w życiu wygrał bój z Cristino Ronaldo. Włączał się też do ataków, co sprawiło, że za sprowadzonym za 35 mln euro z Sevilli graczem nikt nie musiał tęsknić. A przecież Alves, to po 10 miesiącach gry, jeden z największych asów w Barcelonie. CZYTAJ DALEJ I DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!!