ZOBACZ CO ROBIŁY DRUŻYNY DZIEŃ PRZED STARCIEM NA STAMFORD BRIDGE! BLOGUJ NA TEMAT MECZU Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA ŻYWO! Czy można zagrać dwa fenomenalne mecze w cztery dni? Barcelona, która w sobotę wbiła sześć goli na Santiago Bernabeu wierzy, że tak. Razem z Katalończykami marzą rzesze fanów, także tych bezstronnych, którzy trzymają kciuki za triumf piłkarskiego piękna. Drużyna Pepa Guardioli gra w tym sezonie fascynująco, ma w składzie aż pięciu piłkarzy, których wysiłki skupiają się na ataku (Xavi, Iniesta, Messi, Eto'o, Henry) do nich dochodzi jeszcze prawy obrońca Dani Alves, który nie specjalnie martwi się tym co robi bramkarz Valdes. Wystarczy przypomnieć, że Barca zdobyła 100 goli, straciła zaledwie 28 w 34 meczach ligi hiszpańskiej! To za nią będą ściskać kciuki ci, którzy wierzą w moc piłkarskiego geniuszu, a także ci, którzy nie chcą, by drugi raz z rzędu finał Champions League stał się wewnętrzną sprawą Anglików ze Stamford i Old Trafford. Manchester już czeka w finale, a byłby to dla wielu fanów mecz dekady, gdyby spotkał w nim właśnie drużynę Guardioli. Chelsea się nie boi Mistrz świata z Meksyku Jorge Valdano powtarza, że futbol to nic innego niż stan ducha. Po zwycięstwie nad Realem Madryt stan ducha piłkarzy Guardioli musi być euforyczny. Entuzjazm osłabiają tylko złe wieści o zdrowiu jednego z bohaterów soboty Thierry'ego Henry. Najbardziej utytułowany piłkarz w drużynie cierpi na ból w kolanie i prawdopodobnie z ławki obejrzy batalię na Stamford Bridge. Zamiast niego do przodu przesunięty zostanie Andres Iniesta co sprawi, że przewaga fizyczna Chelsea jeszcze się powiększy. Barcelona ma też inny kadrowy problem. W środku obrony, bo kontuzjowany jest Marquez, a Puyol zawieszony za kartki. Guardiola może wystawić obok Gerarda Pique Martina Caseresa, może przesunąć z lewej obrony Abidala zastępując go Silvinho, lub wycofać z pomocy Yaya Toure wpuszczając w jego miejsce Busquetsa, czy Keitę. Gudjohnsen, Hleb i Bojan Krkic pozostaną pewnie w rezerwie. Jeśli Henry nie będzie zdolny do gry, na Stamford Barca zagra w środku parą defensywnych pomocników. To powinno zwiększyć jej szanse w walce wręcz. Nikt nie ma wątpliwości, że muskuły to atut drużyny Guusa Hiddinka. Jeśli mecz będzie się rozstrzygał w powietrzu, zespół Guardioli zostanie na porażkę skazany. Trio katalońskich maluchów: Xavi, Iniesta i Messi muszą więc za wszelką cenę trzymać piłkę przy ziemi, a obrońcy wystrzegać się fauli po których Chelsea będzie dośrodkowywać piłkę w pole karne Valdesa. Alves nie ma wątpliwości: on i koledzy muszą nie tylko zagrać fenomenalnie, ale też być gotowi cierpieć. Jeśli chodzi o stan ducha, to i na Satmford Bridge jest on nie najgorszy. Co prawda Guus Hiddink przyznał, że sobotni mecz Real - Barcelona przyprawił go o bezsenność, ale dyrektor sportowy klubu z Katalonii Txiki Beguiristain mówi: "Nie widzę, by Chelsea trzęsła się ze strachu". Messi z 30 do 10 Nie ma powodów. Pierwszy mecz na Camp Nou dał piłkarzom Hiddinka sporo wiary w siebie. Nie stracili gola, zneutralizowali największe atuty rywala i już wiedzą jak to się robi. Didier Drogba uważa nawet, że jego drużyna dysponuje porównywalną siłą ataku. Hiddink zastanawia się, czy nie wystawić też obok niego Nicolasa Anelki, który jeszcze jako piłkarz Boltonu ośmieszał Pique (wtedy w MU). W ostatnich pięciu meczach obu drużyn jest idealny remis (trzy razy podział punktów, po jednym zwycięstwie i porażce). Batalie Chelsea z Barceloną na nowo zaczęły się w erze Abramowicza i Jose Mourinho. Gdy rosyjski magnat wpompował swoje miliony w drużynę ze Stamford zaczęła się ona zaliczać do ścisłej czołówki. Mourinho został w Katalonii wrogiem publicznym numer 1, ale w 2005 roku to jego drużyna była górą (1:2 i 4:2). 12 miesięcy później zespół Rijkaarda zdobył twierdzę Stamford dzięki Leo Messiemu. Nastolatek grający z numerem 30 był wtedy centralną postacią drużyny z Ronaldinho i Deco. Co zrobi dziś przyjeżdżając na ten sam stadion jako dojrzały już gracz (z numerem 10)? Piłkarze obu drużyn raczej nie lubią się, po pierwszym meczu było wiele złości i pretensji. Guardiola oskarżył arbitra Starka, że dopuścił do brutalnej gry faworyzując w ten sposób Chelsea. Eto'o cieszył się, że na Stamford Chelsea nie będzie mogła grać antyfutbolu. Dziś te wszystkie opinie będzie można zweryfikować na boisku. W kłótniach udziału nie bierze Frank Lampard, on Barcelonę lubi, ma nawet dom w Katalonii. Kto wygra Puchar Europy? Abramowicz kupował Chelsea po to, by wygrać Ligę Mistrzów. Przed rokiem był o krok, ale w finale z Manchesterem John Terry poślizgnął się przy decydującym karnym. Drużyna ze Stamford ma tyle samo powodów, by dzisiejszy mecz traktować jako coś absolutnie wyjątkowego. I choć nie będą w stanie odebrać Barcy miana drużyny grającej najpiękniej, mogą odebrać miano drużyny grającej najlepiej. A Mourinho (dziś w Interze) powtarza: - Jeśli Chelsea pokona Katalończyków zdobędzie Puchar Europy. ZOBACZ WSZYSTKIE TEKSTY I DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO! WIELKIE EMOCJE, ALE ZERO GOLI, CZYLI PIERWSZE STARCIE W OBIEKTYWIE!