Komentatorzy Copa America stanęli w obliczu konieczności wyjaśnienia zjawisk paranormalnych. To nie Sergio Romero miał być gwiazdą gospodarzy, a jednak właśnie bramkarz AZ Alkmaar o postawę, którego drżeli wszyscy, uratował dla Argentyny remis w pojedynku z Kolumbią. Po ostatnim gwizdku sędziego goście unieśli ręce ze szczęścia, a przecież to właśnie oni mieli czego żałować będąc znacznie bliżej zwycięstwa. Strach ma jednak wielkie oczy. Obawa przed wielkimi postaciami futbolu jest większa, niż wiara w to, co gołe oko widzi na boisku. Beznadziejna gra prowadzonych przez Leo Messiego Argentyńczyków jest zjawiskiem, niemieszczącym się w głowach zwykłych śmiertelników. Rywale wciąż boją się przebudzenia kolosa, który jak dotąd ma kłopoty, by ustać na swoich glinianych nogach. Cały zastęp komentatorów i byłych gwiazd piłki głowi się nad tym jak usprawiedliwić Messiego wobec rzeszy sfrustrowanych fanów. Claudio Caniggia przypomina, że nawet Maradona nie wygrywał sam, że stała za nim drużyna. Tymczasem Leo dostaje piłkę w środku pola, a potem koledzy zaczynają czekać na cuda. Esteban Cambiasso i Javier Banega spisują się fatalnie w środku pola, w meczu z Kolumbią pomocnik Interu kopnął piłkę 9 razy. Trener Kolumbijczyków Bolillo Gomez przyłączył się do chóru ludzi starających się wykręcać kota ogonem. Mówił, że Argentyńczycy zademonstrowali przebłyski klasy, choć dopytywany dokładnie, nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy. Legendarny trener Urugwajczyków Oscar Tabarez zapytał nawet dziennikarzy, czy pamiętają, iż na mundialu w Niemczech, Szwajcarzy wygrali swoją grupę? "I co z tego wynikło?" - dodał. Faktycznie przypadki, gdy drużyna zaczynała turniej dobrze, a potem zawodziła, można mnożyć. Tak jak przeciwne, kiedy po trudnościach na starcie, odpalała jak rakieta w najważniejszych meczach. To przydarzyło się Hiszpanii w RPA - zaczęła od porażki ze Szwajcarią, ale wracała do domu z tytułem mistrza świata. Kibiców w Argentynie w ogóle to nie pociesza. Drużyna Sergio Batisty gra fatalnie, zajmuje w tabeli trzecie miejsce otoczona drużynami, z których ani jednej nie było na mundialu w RPA. Argentyńczyków wyprzedza nawet taka piłkarska potęga jak reprezentacja Kostaryki złożona z piłkarzy mających nie więcej niż 22 lata! I właśnie w pojedynku z młodzieńcami z kraju zajmującego 55. miejsce w rankingu FIFA, Messi, Tevez, Aguero, Lavezii, czy Higuain postarają się zdobyć drugiego gola dla gospodarzy Copa America. Jeśli im się nie uda, światowa prasa w swoich komentarzach wspomni o traumie po spadku River Plate do II ligi, albo pyle wulkanicznym z Chile, który od tygodni zasypuje południowe obszary Argentyny. Pył jest szary, tak jak gra wielkiego faworyta Copa America. W ostatnich 18 latach drużyna "Albicelestes" przeżyła co prawda znacznie więcej upadków niż wzlotów, ale tym razem grozi jej osiągnięcie dna. Na własnej ziemi. Niepowodzenie drużyny Messiego w starciu z młodzieżą kostarykańską trudno sobie w ogóle wyobrazić, za to łatwo przewidzieć, co stanie się po nim. Batista wyleci z hukiem i wszystko wróci do normy, a kolejny rywal, na kolejnym turnieju będzie drżał i chylił czoła przed wielkimi gwiazdami Argentyny. Seria zjawisk paranormalnych musi przecież kiedyś dobiec końca. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu