O "złoto" Polacy walczyć będą właśnie z Francuzami. - Finał igrzysk olimpijskich to gra nerwów. Zarówno Polacy, jak i Francuzi są świetnie przygotowani technicznie i motorycznie. Pytanie kto lepiej wytrzyma presję - wyjaśnił Krzesiński. - Ojców sukcesu pewnie będzie wielu, ale ja się spodziewałem medalu. Pamiętam, że już półtora roku temu zapowiadałem, że chłopaki mogą być czarnym koniem ekipy szermierczej. Oni z roku na rok są co raz lepsi. Ten młody zespół dojrzewa i to wpływa na ich walory psychofizyczne na planszy. Potrafią wygrywać grę nerwów. W półfinale z Chinami zwyciężyło nastawienie psychiczne. To świadczy o tym, że drużyna się rozwija i w przyszłości będzie z nich wielka pociecha - dodał. Jako lidera Krzesiński wskazał Tomasza Motykę - doświadczonego i utytułowanego zawodnika. - On potrafi wygrać z każdym na świecie dużą liczbą punktów. Radek Zawrotniak wszedł do reprezentacji niedawno, ale ma ogromy udział w sukcesie - jest tytanem pracy i sportowcem, który nigdy nie odpuszcza. Jest bardzo młody, ale ma już wielkie umiejętności. Z kolei Adam Wiercioch to bardzo inteligentny zawodnik i wykorzystuje to w walce. Na planszy rozgrywa swego rodzaju szachy - szybko analizuje sytuację i jest świetnym uzupełnieniem pozostałych - scharakteryzował trójkę, która walczyła, sekretarz PKOl. - Należy pamiętać, że w rezerwie jest bardzo doświadczony Robert Andrzejuk. Od ponad 10 lat jest w reprezentacji i wygrał wiele walk i medali. Ciekaw jestem czy trener Marek Julczewski zdecyduje się na wprowadzenie go do finału. Może to zrobić tylko przed walką, albo w trakcie - w przypadku potwierdzonej przez lekarza zawodów kontuzji innego zawodnika - kontynuował ocenę. - Bardzo chciałbym podkreślić również rolę trenera Julczewskiego - swoją osobowością, spokojem tworzy klimat i atmosferę w ekipie. Dzięki niemu ci chłopcy pracują bardzo ciężko, ale unikają konfliktów. Od miesięcy wiedzą w jakim celu tu przyjechali - dodał. Cała czwórka podopiecznych Julczewskiego jest leworęczna. Zdaniem Krzesińskiego nie daje to już takiej przewagi, jak w czasach kiedy on zaczynał przygodę z szermierką. - To już nie ma dziś większego znaczenia - na planszach szermierczych mniej więcej połowę stanowią zawodnicy leworęczni. Jest to więc powszechne, choć to oczywiście więcej niż w statystycznej populacji - powiedział Krzesiński, nota bene również mańkut. Jak wyjaśnił były szermierz przed walką zawodnicy poświęcą część czasu na relaks i odnowę biologiczną. Około godziny przed starciem zaczną się koncentrować i w głowach układać sobie przebieg poszczególnych pojedynków. Znają bowiem rywali doskonale. W najmniej komfortowej sytuacji przed walką jest Andrzejuk. W Pekinie przebywa jako rezerwowy i z tego względu nie może nawet mieszkać w wiosce olimpijskiej - od dwóch tygodni zajmuje pokój w ambasadzie RP. Musi jednak pozostawać w pełnej gotowości - by w każdej chwili móc zastąpić kolegę. Przepisy MKOl są jednak nieubłagane - jeśli nie wejdzie na planszę, nie odbierze upragnionego medalu. Krzesiński nie chciał się wypowiadać na temat ewentualnej premii PKOl za krążek - do nagród wróci dopiero po zakończeniu igrzysk w Pekinie. - O jego ewentualnym występie zadecydują wyłącznie względy sportowe. Trener przeanalizuje, który z zawodników ma największe szanse z Francuzami i pod tę analizę będzie ustalony skład - zapewnił Krzesiński. Z Pekinu - Maciej Malczyk