Gdański klub już wydał wyrok dla swojego podopiecznego. Filar gdańskiej defensywy w okresie przygotowawczym nie będzie trenował pod okiem trenera Tomasza Kafarskiego. Wiele wskazuje na to, że najbliższe pół roku perspektywiczny kadrowicz spędzi na tułaczce w III lidze. Lechia Gdańsk zamierza w ten sposób ukarać 25-letniego obrońcę, który podpisał z Lechem Poznań umowę obowiązującą od 1 lipca. Jeżeli poznański klub przed zamknięciem okienka transferowego nie osiągnie kompromisu z gdańskim klubem, Wołąkiewicza czeka poważny regres w piłkarskim rozwoju. Tym samym na długo zamknie sobie bramę do drzwi drużyny narodowej, choć był do niej ostatnio regularnie powoływany. Historia zna podobne przypadki. Pierwszym niewolnikiem prawa Bosmana stał się Krzysztof Ostrowski, jeszcze jako piłkarz Śląska Wrocław. Jego przypadek był jednak bardziej klarowny. Ówczesny trener Ślązaków - Ryszard Tarasiewicz wielokrotnie ostrzegał swojego podopiecznego, że jeżeli zwiąże się z Legią zostanie przesunięty do drużyny młodej ekstraklasy bez możliwości grania w niej. W przypadku Wołąkiewicza takiego ostrzeżenia nie było. W podobnej sytuacji znalazł się Rafał Grzyb, który jeszcze jako zawodnik Polonii Bytom podpisał 1 stycznia kontrakt z Jagiellonią Białystok. Bytomianie mogli mieć jednak uzasadnione pretensje, że w tej sprawie mogło dojść do nagięcia przepisów. Grzyb został przesunięty do zespołu młodej ekstraklasy za rażące naruszenie przepisów związanych ze zmianą barw klubowych oraz niewypełnienie warunków kontraktowych. Banicja tego zawodnika nie trwała jednak zbyt długo. Ostatecznie oba kluby doszły do porozumienia. Z "happy-endem" zakończyła się też sprawa Janusza Gancarczyka. Występujący wówczas w Śląsku Wrocław piłkarz również skorzystał z prawa Bosmana i podpisał kontrakt z Polonią Warszawa. "Garnek" doskonale wiedział, jakie reguły panują u "Tarasia", ale w głowie namieszał mu jego ówczesny agent - Jarosław Kołakowski. Dynamicznego skrzydłowego także jednak ominęło karne zesłanie, ponieważ strony w porę się dogadały. Korzystanie z prawa Bosmana co raz częściej wykorzystywane jest przez kluby jako forma szantażu. To nowy trend, który wykorzystują menedżerowie w rozmowach kontraktowych.