- Rekord jest dla mnie zaskoczeniem, bo dopiero pierwszy tydzień jestem w reżimie startowym. A tu od razu taki znakomity rezultat! Zobaczymy, co będzie za dwa-trzy tygodnie - podkreśliła. Jak dodała, w Bydgoszczy stadion i koło bardzo jej odpowiadają. - Już przed drugą kolejką wiedziałam, że mogę daleko rzucić. Jednak ten rzut nie był dobrze wykonany technicznie, po prostu źle go zaczęłam. Po konsultacji z trenerem doszliśmy do wniosku, że trzeba trochę zmienić i udało mi się to w trzeciej próbie - wyjaśniła. - Jestem bliska granicy 80 metrów. Mam nadzieję, że w tym sezonie, jeśli zdrowie dopisze, przekroczę tę granicę. Kiedy? Nie wiem. Dzisiejszy konkurs był specyficzny, bo zaczął się pod koniec mityngu, ale z drugiej strony to dobrze, bo na głównych imprezach finały są około 19-20. Nabrałam doświadczenia na przyszłość. We wtorek wystartuję w Memoriale Kusocińskiego w Warszawie - poinformowała Włodarczyk. Podkreśliła, że ma szczególną satysfakcję z rekordu pod okiem trenera Krzysztofa Kaliszewskiego, gdyż "chodziły słuchy, że jak zakończy współpracę z panem Cybulskim, to będzie po Włodarczyk. - Udowodniłam, że tak nie jest - dodała mistrzyni świata. Kaliszewski przyznał, że po cichu liczył na dalekie rzuty. - Niezmiernie jestem zadowolony, że to stało się w Bydgoszczy, która jest wiodącym ośrodkiem lekkoatletycznym w Polsce. Tutaj dobrze się czujemy - przyznał. Dyrektor mityngu Krzysztof Wolsztyński zauważył, że to drugi rekord świata na stadionie Zawiszy. - Pierwszy na 400 metrów ustanowiła Irena Szewińska. To wspaniałe uczucie, że rekord Anity padł w Bydgoszczy - przyznał.