Jeśli istnieje człowiek, który jest symbolem ostatniej epoki w wadze ciężkiej, to człowiek ten nazywa się Witalij Kliczko. "Doktor Żelazna Pięść" jest nie tylko mistrzem świata i człowiekiem-instytucją w zawodowym boksie, ale także pięściarzem, który za życia stał się legendą. Kto choć raz oglądał walkę Witalija, doskonale wie, o czym mowa. To pięściarz, który dysponuje bez wątpienia najsilniejszym ciosem z wszystkich czołowych bokserów wagi ciężkiej w ostatnich latach. Jego styl walki nie jest może porywający - ba, wielu ekspertów na czele z Andrzejem Gołotą uważa go za nudny! - ale za to opanowany do perfekcji i zabójczo skuteczny. Chcecie dowodów? Proszę bardzo - Witalij stoczył w swojej trwającej piętnaście lat karierze 42 walki, z których 39 wygrał przez nokaut. Raz triumfował decyzją sędziów, a tylko dwukrotnie schodził z ringu pokonany. W dodatku za każdym razem na przeszkodzie stawała mu kontuzja. Czy zatem potężnie zbudowanego Ukraińca da się w ogóle pokonać nie licząc na ogrom szczęścia? Chociaż wielu ekspertów uważa, że Witalij jest pięściarzem słabszym technicznie od swojego brata Władimira, to nikt nie ma wątpliwości, że "Doktor Żelazna Pięść" jest w ringu znacznie twardszy. - Witalij jest jak skała a Władimir jak glina - tłumaczył obrazowo jeden z pierwszych trenerów braci. - Cóż to oznacza? Witalij z trudem nabywa nowe umiejętności, ale kiedy już je opanuje, to jest po prostu nie do pokonania. A Władimir jest niezwykle otwarty, można formować go jak glinę. Kłopot w tym, że trudniej zmusić go do koncentracji - mówił szkoleniowiec. Pewne jest jedno - rozważania na temat tego, który z braci Kliczków jest lepszy, na zawsze pozostaną teoretyczne. Obaj wiele lat temu obiecali swojej matce, że nigdy nie staną naprzeciwko siebie w ringu. Słowa zamierzają dotrzymać. Zatrzymywał go tylko pech Witalij ma już 40 lat. Walka z Tomaszem Adamkiem, zaplanowana na 10 września we Wrocławiu, będzie jego 43. potyczką w karierze. Ukrainiec zapewnia, że za nic nie odda polskiemu pretendentowi swojego mistrzowskiego pasa. - Chociaż lata lecą, to zapewniam, że w mojej strzelbie jest jeszcze proch - ostrzega Kliczko, którego droga na bokserski Olimp była niezwykle kręta. "Doktor Żelazna Pięść" rozpoczął karierę jako kickbokser i w tej dyscyplinie sportu osiągał w młodości znakomite wyniki. Szybko zrozumiał jednak, że jego powołaniem jest boks. Zawodową karierę rozpoczął w 1996 roku, a już trzy lata później otrzymał szansę walki o mistrzostwo świata z Herbie'm Hide'em. Bez problemów pokonał Brytyjczyka i zdobył pas federacji WBO. Stracił go w kolejnym roku po pechowej porażce z Chrisem Byrdem. Pechowej, bo walkę rozstrzygnął nie cios rywala, a kontuzja barku, jakiej doznał Kliczko. Szansa na to, by wrócić na tron wagi ciężkiej pojawiła się dopiero po trzech latach. Walka Ukraińca z Lennoxem Lewisem była jednym z ostatnich wielkich starć w wadze ciężkiej i na długo przed pierwszym gongiem wywoływało ogromne emocje. Ostatecznie Kliczko przegrał, ale ponownie zadecydowała... kontuzja! Starcie zostało przerwane po sześciu rundach, kiedy Ukrainiec zdecydowanie prowadził na kartach punktowych, ale miał głębokie rozcięcie lewego łuku brwiowego. Obejrzyj znakomitą relację z walki Kliczko - Lewis: Słodki smak zemsty Mimo porażki z Lewisem, Witalij zyskał ogromne uznanie ekspertów i sympatię kibiców na całym świecie. Kolejną okazję walki o pas mistrzowski otrzymał już osiem miesięcy po feralnym starciu z legendarnym Brytyjczykiem. Tym razem "Doktor Żelazna Pięść" stanął naprzeciw Corriego Sandersa, który kilka miesięcy wcześniej niespodziewanie znokautował... Władimira Kliczkę. Starcie w Los Angeles miało zatem być dla Witalija nie tylko szansą do odebrania pięściarzowi z RPA mistrzostwa świata, ale także okazją do wielkiego rewanżu na pogromcy młodszego brata. Tym razem nie wydarzyło się nic nieprzewidywalnego i po ośmiu rundach sędzia wzniósł rękę Witalija Kliczki - nowego mistrza świata! Ostatnie rundy walki Kliczko - Sanders: Po triumfie nad Sandersem Kliczko stoczył jeszcze jedną walkę - z Brytyjczykiem Danny'm Williamsem w grudniu roku 2004 - i postanowił... odejść na emeryturę. Bokserski świat był w szoku, ale Kliczko wydawał się nieugięty. - Odchodzę, bo zdrowie nie pozwala mi już walczyć na najwyższym poziomie. Chcę zejść ze sceny właśnie teraz, kiedy jestem na szczycie. Pragnę poświęcić się działalności politycznej na Ukrainie - argumentował swoją decyzję Witalij. Federacja WBC przyznała mu niecodzienny tytuł "Champion Emeritus" i zapewniła, że jeśli kiedykolwiek powróci do sportu, natychmiast dostanie szansę walki z mistrzem świata WBC. Powrót króla Witalij poza ringiem wytrzymał trzy lata i dziesięć miesięcy. Powrócił w roku 2008, a federacja WBC dotrzymała obietnicy - dała Ukraińcowi szansę walki z Samuelem Peterem. Nigeryjski mistrz przez osiem rund wytrzymywał grad ciosów Kliczki, ale w końcu z narożnika Petera na ring rzucony został ręcznik, a Witalij odzyskał to, po co wrócił. Znowu był mistrzem świata! Końcowe dwie rundy starcia Kliczko - Peter: Ukraiński czempion na tronie pozostaje do dzisiaj, chociaż pas próbowało odebrać mu już sześciu rywali. Siódmym będzie Tomasz Adamek. Czy "Góral z Gilowic" nie przestraszy się żelaznych pięści króla nokautów? Przekonamy się już 10 września...