Wisła podejmuje Fulham w czwartek o godz. 19:05. Bilety na ten mecz nie sprzedawały się dobrze - jeśli stadion zapełni się w połowie (17 tys.), to będzie nieźle. Gdyby ekipie Maaskanta udało się ograć groźnego rywala, byłoby to historyczne wydarzenie. Wisła, w swej 105-letniej historii nigdy nie pokonała w pucharach angielskiego zespołu. W przeszłości uległa Blackburn Rovers, przegrała też w dwumeczu z Tottenhamem Hotspur (1-2 i 1-1). Fulham wiedzie się średnio w krajowych rozgrywkach - zgromadziło na koncie zaledwie siedem punktów w ośmiu meczach. To tylko "oczko" przewagi nad strefą spadkową, dlatego rodak Maaskanta, Martin Jol zostawił w kraju trzech kluczowych piłkarzy. Tylko pomocnik Danny Murphy jest kontuzjowany. Napastnik Bobby Zamora (30 lat) i pomocnik Clint Dempsey mają po prostu odpocząć przed ważnym sobotnim meczem w Premier League z Evertonem. Jol, jak na dżentelmenta przystało, bronił się rękami i nogami przed argumentem, jakoby lekceważył Wisłę. - Broń Boże, nikogo nie lekceważymy! Przywiozłem do Krakowa silną kadrę. Ma kto zastąpić tych, którzy zostali. Będą to choćby tak klasowi zawodnicy, jak Damien Duff i Moussa Dembele - tłumaczył Martin Jol. Robert Maaskant ma świadomość tego, że grający co tydzień na zupełnie innym, wyższym poziomie rywal, jest faworytem tego meczu. - Fulham to doświadczony zespół, co widać chociażby po wieku zawodników, więc ten mecz nie będzie dla nich pierwszyzną - podkreślał trener Wisły. - W ogóle cała grupa jest wyrównana, tylko Twente Enschede grające w najsilniejszym składzie nieco odstaje. W meczu z Fulham plan jest prosty - strzelić o jedną bramkę więcej. Mamy świadomość tego, że oni mają mocny zespół, grają w mocniejszej lidze. Specjalnie pod nich nie zmienimy naszego systemu, bo w tak krótkim czasie to przecież niemożliwe. Nie wykluczam jednak, że zagram na dwóch napastników, bo Genkow i Biton są w świetnej formie. Jak zagrają mistrzowie Polski? Postarają się wygrać, ale też wyjdą na boisko, walczyć z pasją, by przerwać falę krytyki, jaka ostatnio wylewa się na Maaskanta i jego zespół. Ostro za ekipę wzięli się nawet jej kibice, którzy podczas meczu z Jagiellonią nie zostawiali suchej nitki na Kewie Jaliensie i Michaelu Lameyu domagając się dawania szansy Michałowi Czekajowi. Maaskant rozmawiał z atakowanymi przez fanów piłkarzami. - Każdy zawodnik odczuwa, gdy coś się dzieje wokół niego, przecież piłkarze też są ludźmi. Obaj zdawali sobie sprawę, że nie spełniali pokładanych nadziei. Musimy sobie zdać sprawę, że Jaliens, gdy przyszedł do nas rok temu, miał wielki wpływ na zdobycie przez Wisłę mistrzostwa Polski. Wniósł do zespołu swój charakter, pomógł w organizacji gry, jest drugim trenerem na boisku. Oczywiście zdarzały mu się błędy w grze, ostatnio nieco częściej - przyznał trener Wisły. Maaskant zaznaczył, że sytuacja z Lameyem jest inna. - Wzięliśmy go, by wniósł do zespołu doświadczenie i początki miał niezłe, choć brakowało mu ogrania. Ostatnio jemu także zdarzają się błędy, ale mówiąc otwarcie, na miejsce Lameya nie mam teraz nikogo! Przecież Czekaj nie jest prawym, tylko środkowym obrońcą - tłumaczył. - Jaliens i Lamey są na tyle doświadczeni, że wiedzą, iż muszą lepiej grać, niż ostatnio. Wiedzą, że nie mają czasu na złapanie formy, tylko od razu muszą grać na sto procent. Zapewniam was, że jutro będą walczyć - dodał Robert Maaskant. Komplementował też Michała Czekaja. - Kibice skandowali nazwisko Czekaja. To dobry, perspektywiczny piłkarz, będzie z niego sporo pożytku. Był niedawno kontuzjowany, więc prowadzimy go według specjalnego planu na cały sezon i jego czas nadejdzie, choć już ma na koncie rozegrane minuty - przypominał. Wisła - FC Fulham w czwartek o godz. 19:05 Przypuszczalne składy Wisła: Pareiko - Lamey, Jaliens, Chavez, Paljić - Wilk, Diaz - Iliev, Garguła, Kirm - Biton. FC Fulham: Schwarzer - Grygera (Kelly), Hughes, Hangeland, Riise - Kasami, Etuhu, Sidwell, Duff - Dembele - Johnson. Michał Białoński, Kraków