Mecz miał być wyjątkowy i taki właśnie był. Trzymał w napięciu nawet nie przez 60 a całe 70 minut. Obie drużyny zagrały bardzo dobrze w obronie, w obu drużynach pierwszoplanowymi postaciami byli bramkarze (Marszałek, Stęczniewski), obie dostały razem 50 minut kar (Wisła 20, Vive 30) i 6 czerwonych kartek (Szczucki, Zołoteńko, Kuptel - Grabarczyk, Żółtak, Cacić). Mecz był od początku wyrównany i jeszcze w 13 minucie prowadzili goście - 6:5. Potem jednak po dwóch bramkach Titova, który zmienił Rumniaka i Zołoteńki na prowadzenie wyszła Wisła (8:6), by później po dwóch trafieniach Radojevića prowadzić nawet 10:7 (23'). Jeszcze przed przerwą był już remis. Dwa razy trafił do siatki Jachlewski- było 11:11 a po chwili 12:12. Trzynastą bramkę Wisły Witkowski rzucił równo z końcowa syreną. Druga połowa nie obfitowała w bramki, bo nadal zespoły przywiązywały wielką wagę do defensywy. Wisła na 14:12 rzuciła w 33 minucie a na kolejne trafienie trzeba było czekać kolejne 6 minut. W między czasie oba zespoły traciły kolejne ataki. Vive, gdy już przełamało niemoc trafienia do siatki zrobiło to trzykrotnie i w 41 minucie prowadziło 14:15. Kielczanie prowadzili też 10 minut później (17:18) a nawet w samej końcówce meczu, gdy po trzech bramkach z rzędu wygrywali 20:21. Wisłę ocalił Radojević. W dogrywce miało się okazać, kto zachował więcej sił, kto lepiej psychicznie wytrzyma. Okazało się, że tak jedni jak i drudzy sił mieli tyle samo, ale za Wisłą stanęło chyba doświadczenie. Jeszcze w 67 minucie gospodarze prowadzili 24:22, ale dwa razy świetnie trafił Jurecki i znów w końcówce był remis. Tym razem płocczanom wygraną dał Świerad, bo co prawda Vive miało jeszcze piłkę, ale kilkanaście sekund przed końcem przy zagrywce ją straciło. W środę kolejny mecz półfinału- w Kielcach. Jeśli wygra Vive, oba zespoły wrócą do Płocka w niedzielę, jeśli wygra Wisła, znajdzie się w finale. Aleksander Litowski: - Jak zawsze spotkania z Płockiem, tak jak i to było trudne i zacięte do ostatniej minuty. Byliśmy blisko zwycięstwa, ale się nie udało. Błędy popełniały oba zespoły, tak samo sędziowie, choćby przy czerwonej kartce dla Cacića. Mimo tej porażki jesteśmy pewni tego, że zagramy w finale. Bogdan Zajączkowski: - Mecz był bardzo emocjonujący. Gdy spotykają się oba zespoły to mecze są faktycznie jak święte wojny, które może i ja rozplątałem parę dobrych lat temu. Cieszymy się, że była taka walka, ale z happy-endem dla nas. Na słowa uznania zasługują oba zespoły. My przeanalizujemy ten mecz, bo kilka fragmentów mnie nie zadowala. Kibiców usatysfakcjonowaliśmy. Wisła Płock- Vive Kielce 25:24 (13:12, 21:21) VIVE: Stęczniewski, Kubiszewski, Grabarczyk, Jurecki 8, Hiliuk, Kuchczyński, Cacić 2, Jachlewski 8, Nikulenkau 1, Bartczak 1, Żółtak, Konitz 3, Konitz 3, Wasiak 1. Wisła: Marszałek, Wichary, Titov 2, Witkowski 5, Paluch 1, Kuptel, Wuszter 3, Świerad 2, Zołoteńko 2, Szczycki, Twardo 3, Radojević 4, Rumniak 3.